Trwająca wojna spowodowała poważne zmiany strukturalne w ukraińskim społeczeństwie. Kobiety przejmują role na rynku pracy w branżach do niedawna zarezerwowane dla mężczyzn. Rozpoczynają pracę w przemyśle, budownictwie i górnictwie. I pracują w niezwykle ciężkich warunkach, które jeszcze pogorszyły się od momentu, gdy pierwsze rosyjskie rakiety spadły na Kijów. Tymczasem w Rosji również szykują się przetasowania. Kobiety mogą wkrótce stać się istotną częścią armii Władimira Putina.

REKLAMA

"Chcę o wszystkim zapomnieć" - mówi Oksana robiąc przerwę od przerzucania węgla. "The Economist" opowiada historię Ukrainki, która na początku wojny uciekła do Polski, gdzie pracowała w restauracji. Tęskniła jednak za ojczyzną i gdy znajomi powiedzieli jej, że kopalnie w Terniwce (obw. dniepropietrowski) szukają nowych pracowników, zdecydowała się wrócić. Dziś Oksana ma relatywnie dobrze płatną pracę i szansę na zapewnienie sobie godziwej emerytury. Została górnikiem i ta praca pozwala jej też odciąć się od ponurych wspomnień.

Podobnych przypadków, jak ten Oksany jest znacznie więcej. Według ostrożnych szacunków, w wojnie zginęło co najmniej 70 tys. ukraińskich żołnierzy, zarejestrowanych rannych jest ponad 120 tys. W branżach tradycyjnie zdominowanych przez mężczyzn brakuje pracowników - to z powodu poboru do wojska. Ukraina, by utrzymać swoją znajdującą się na skraju zapaści gospodarkę musi zwrócić się w stronę kobiet.

"Spośród 36 000 małych i średnich firm zarejestrowanych dotychczas na Ukrainie w tym roku 51 proc. jest prowadzonych przez kobiety, mówi Julia Swyrydenko, minister gospodarki kraju. Coraz więcej kobiet zaczyna pracować w przemyśle, budownictwie i górnictwie" - pisze "The Economist".

O sytuacji w Terniwce opowiada także dyrektor kompleksu górniczego. Armia powołała stamtąd 600 mężczyzn, czyli 1/10 całej siły roboczej. W ich miejsce w kopalni pojawiło się 300 kobiet. Wcześniej, przed wojną przedsiębiorstwo również zatrudniało kobiety. Nigdy jednak do pracy pod ziemią. Dziś 100 kobiet wykonuje najcięższą pracę na przodku.

Terniwka znajduje się daleko za linią frontu, ale nawet tam uderzyły rosyjskie rakiety. Górniczki mówią brytyjskiemu tygodnikowi: "Dopóki jestem pod ziemią, nie słyszę tego".

W Ukrainie jest jeszcze wiele do zrobienia, jeśli chodzi o równość płci. Kobiety są nadreprezentowane w branżach, w których zarabia się mniej (w szkolnictwie, turystyce i w pracach domowych). Nieprzerwanie jednak od 7 lat zmienia się zróżnicowanie wynagrodzenia ze względu właśnie na płeć. W 2016 roku była to różnica rzędu 26 proc. między zarobkami kobiet i mężczyzn. Dziś, to 18,6 proc.

W 2018 roku kobiety uzyskały w siłach zbrojnych swojego kraju takie same prawa jak mężczyźni. W ukraińskiej armii służy obecnie około 43 000 kobiet, w tym 5 000 na stanowiskach bojowych. Te, które zajęły miejsca mężczyzn w górnictwie czy przemyśle często przyznają, że nawet najcięższa praca pod ziemią i w kurzu, jest mniej przerażająca niż wojna.

Rosjanki w kamasze?

W październiku Batalion Borz - grupy najemników kontrolowanych przez rosyjski MON - zamieścił ogłoszenie dla kobiet, które chcą sprawdzić się w rolach bojowych w trakcie wojny w Ukrainie. Kilka miesięcy wcześniej resort obrony zakomunikował, że Rosjanki mogą zostać wcielone do armii Władimira Putina na stanowiska pomocnicze - tzn. jako lekarki czy kucharki.

W marcu 2023 roku więźniarki z Rosji były już werbowane do służby na Ukrainie - informuje "The Moscow Times".

Władimir Putin opiera swoją władzę na aparacie siłowym - oczywiście zdominowanym przez mężczyzn. Co ciekawe, wiceministrem obrony jest jednak kobieta - Tatiana Szewstowa. Odpowiedzialna za finanse Szewstowa stanowi jednak wyjątek. Faktem jest jednak, że obecnie w Rosji pojawiają się ogłoszenia, w których zachęca się kobiety do wcielenia się w rolę operatorów dronów i snajperów.

Kobiety w Rosji Putina mają pełnić ultra tradycyjne role żon i matek, które mają przede wszystkim dbać o zapewnienie wsparcia mężczyznom idącym walczyć za ojczyznę i pracować dla niej w zakładach.

Dziś oznaki zainteresowania rekrutacją kobiet do rosyjskiej armii są jeszcze bardzo ograniczone. Wcielanie więźniarek stanowi jednak dowód na to, że wojsku kończy się powoli pole manewru i będzie zmuszony coraz częściej sięgać do zasobów, z których korzystało wyjątkowo niechętnie.

Jeśli tak się stanie - zauważa "The Moscow Times" - i kobiety zaczną stanowić istotną część rosyjskiej armii walczącej w Ukrainie, wzbudzi to istotne pytania nie tylko o stan "specjalnej operacji wojskowej", ale także podda w wątpliwości przywiązanie Putina do tradycyjnych wartości.