Turcja przez lata zapowiadała interwencję wojskową w Syrii. Dziś nad ranem granicę syryjsko-turecką przekroczył oddział tureckiego wojska mający za zadanie uchwycenie nadgranicznego miasta Dżarablus, z którego wycofują się bojownicy Państwa Islamskiego.

REKLAMA

Operacja tureckiej armii na terenie Syrii jest pierwszym przypadkiem interwencji tureckich wojsk lądowych na terytorium południowego sąsiada, nie licząc kilkunastogodzinnego rajdu oddziału zmechanizowanego w celu ewakuacji grobowca Sulejmana Szacha. Nad ranem, po krótkim przygotowaniu artyleryjskim granicę przekroczyło kilkanaście czołgów i innych pojazdów kierując się w stronę miasta Dżarablus. Oficjalnym celem operacji jest odbicie tego miasta z rąk Państwa Islamskiego. Tureccy przywódcy wskazują, że ich siły będą zwalczać wszelkie organizacje terrorystyczne, co z perspektywy Turcji oznacza zarówno ISIS jak i organizację syryjskich Kurdów PYD.

Jest to kłopotliwe z punktu widzenia USA, które nie tylko nie uznają PYD za organizację terrorystyczną, ale określają ją mianem sojusznika w walce z terroryzmem Państwa Islamskiego. Pomimo tej niejednoznaczności, siły powietrzne USA udzieliły wsparcia tureckim oddziałom na terenie Syrii przeciwko Państwu Islamskiemu. Zarazem można się spodziewać, że dyplomaci i wojskowi USA starają się różnymi kanałami doprowadzić do ograniczenia walk pomiędzy swoimi dwoma, śmiertelnie skłóconymi sojusznikami - Turcją i PYD. Dodać należy, że operacja rozpoczęła się na kilka godzin przed wizytą wiceprezydenta USA Joe Bidena w Ankarze.

Dodatkowym czynnikiem umożliwiającym interwencję stało się ocieplenie relacji na linii Ankara-Moskwa. W aktualnej sytuacji międzynarodowej zmalało zagrożenie, że Rosja działając w obronie suwerenności Syrii zaatakuje z powietrza tureckie siły lądowe. Jest wysoce prawdopodobne, że Rosja uznała strategiczne interesy Turcji w niektórych przynajmniej obszarach przygranicznych Syrii. Na taki scenariusz wskazuje też milczenie mediów rządowych w Damaszku, które wcześniej reagowały gwałtownie na każdą próbę naruszenie suwerenności terytorialnej przez północnego sąsiada.

Wybór Dżarablus jako miejsca ataku stanowi pewną wskazówkę, że cele operacji pozostaną ograniczone do utrzymania obszaru tzw. Korytarza Azaz - w strefie wpływów tureckich. Korytarz Azaz to umowna nazwa pasa terytorium zamieszkałego przez ludność arabską, rozciągającego się na północ od miasta Aleppo, aż do granicy syryjsko-tureckiej. Korytarz Azaz rozdziela zdominowane przez Kurdów tereny północno-wschodniej Syrii od kurdyjskiej enklawy Afrin na północnym zachodzie. Turcy zdają sobie sprawę, że próba zlikwidowania organizacji PYD na etnicznie kurdyjskich terenach północnej Syrii nie miałaby szans powodzenia. Dlatego już przed kilkoma miesiącami ogłosili, że rzeka Eufrat (przepływająca przez Dżarablus) stanowi zachodnią granicę terytorium na którym tolerują operowanie PYD, (nie licząc enklawy Afrin). Ostatnia, zwycięska ofensywa PYD przeciwko Państwu Islamskiemu sprawiła jednak, że wojska syryjskich Kurdów i ich sojuszników znalazły się na terytoriach na zachód od Eufratu.

Prawdopodobnym zamysłem tureckich polityków jest więc ograniczona interwencja, w efekcie której na terenach Korytarza Azaz wyzwolonych spod władzy Państwa Islamskiego uda się zainstalować, pro-tureckich, arabskich rebeliantów nieprzychylnych Kurdom z PYD. Czy jednak uda się zachować ograniczony charakter działań zbrojnych i czy wojna w Syrii nie wciągnie militarnie kolejnego państwa - pozostaje pytaniem otwartym.

Dodać należy, że turecka armia ma rozległe doświadczenia w prowadzeniu wojen asymetrycznych, od dekad walcząc z partyzantką kurdyjską na południowym wschodzie kraju. Przez ostatnie cztery lata, jej dowódcy opierali się naciskom polityków rządzącej partii AKP, prących do interwencji w Syrii. Potem nastąpił nieudany pucz wojskowy, po którym rozpoczęły się czystki. Cieszący się szerokim poparciem narodu prezydent usunął z armii ponad 1800 oficerów, z których część została zdymisjonowana, część wysłana na wcześniejsze emerytury, a część aresztowana w związku z działalnością antypaństwową. Długoletni opór doświadczonych oficerów przed zaangażowaniem militarnym w Syrii powinien być wskazówką jak wielkie ryzyka niesie ze sobą zaangażowanie w Syrii.