Władze w Paryżu bagatelizują nasilenie się ataków wokół ukraińskiego Mariupola, bo chcą żyć w lepszych stosunkach z Rosją – tak twierdzi dziennik "Le Figaro" przed dzisiejszym szczytem przywódców Francji, Niemiec i Ukrainy. Według gazety, prezydent Hollande chce żyć w dobrych stosunkach z Moskwą, bo zależy mu na zniesieniu unijnych sankcji nałożonych przez Rosję.
Spotkanie w Berlinie zostało zwołane na prośbę Petro Poroszenki. Prezydent Ukrainy twierdzi, że Rosja nie wypełnia zobowiązań, których powinna przestrzegać w związku z zawartymi w lutym w Mińsku porozumieniami pokojowymi. Według nich we wschodnich rejonach Ukrainy miało dojść do całkowitego przerwania ognia. Sytuacja wygląda jednak inaczej - walki sił rządowych z prorosyjskimi separatystami w Donbasie zaostrzają się. Poroszenko liczy na wsparcie ze strony władz Unii Europejskiej i ma nadzieję, że uda im się stworzyć fundamenty dla międzynarodowej koalicji, która powstrzyma agresywne działania Rosji.
Spotkanie może jednak nie pójść po myśli Poroszenki. "Le Figaro" sugeruje, że rząd francuski ma dość konsekwencji embarga nałożonego przez Rosję na unijne płody rolne i będzie dążył w najbliższych miesiącach do ocieplenia relacji z Moskwą. W związku z tym władze w Berlinie i Paryżu są w stanie przymykać oczy na łamanie tam rozejmu, pod warunkiem, że nie będzie tam ofensywy prorosyjskich separatystów na szeroką skalę.
(az)