Brytyjski kontrwywiad wszczął wewnętrzne dochodzenie w sprawie obowiązujących procedur. Postępowanie zbada, dlaczego MI5 nie zareagował na informacje o ekstremistycznych poglądach Salmana Abediego, sprawcy ubiegłotygodniowego zamachu w Manchesterze.
MI5 miał zostać trzykrotnie ostrzeżony: dwa razy przez kolegów, z którymi Salman Abedi uczęszczał do szkoły, i raz przez agencję FBI.
Według doniesień, Amerykanie mieli ostrzec Brytyjczyków, twierdząc, że Abedi jest członkiem siatki islamistów, która planowała przeprowadzenie zamachu na terenie Wielkiej Brytanii. Informacje te przekazano stronie brytyjskiej w styczniu.
Jak donoszą londyńskie media, FBI przypuszczała, że Abedi planuje dokonać zamachu na jednego z brytyjskich polityków. Z niewiadomych przyczyn te informacje zniknęły z radaru MI5.
Sposób działania terrorystów, ich narzędzia i środki cały czas ewoluują, dlatego z zadowoleniem przyjęliśmy wiadomość o rewizji procedur MI5 - powiedziała brytyjska minister spraw wewnętrznych Amber Rudd.
Wiadomo, że do pewnego momentu Salman Abedi znajdował się na celowniku kontrwywiadu.
Raport ustali dlaczego - mimo wcześniejszych sygnałów - udało mu się przeprowadzić atak w Manchesterze. Chodzi o ustalenie, które fakty zignorowano i jakich procedur nie dopełniono, by możliwe było wyciągnięcie odpowiednich wniosków na przyszłość.
Po zakończeniu wewnętrznego dochodzenia służby MI5 przygotują osobny raport dla resortu, który nadzoruje prace kontrwywiadu. Jeśli wykaże on rażące zaniedbania, niewykluczane, że wobec winnych zostaną wyciągnięte konsekwencje.
Najbardziej zastanawia fakt, iż młody Brytyjczyk bez przeszkód podróżował do Libii i Syrii. Ostatni raz powrócił stamtąd 17 maja - pięć dni przed przewodzeniem ataku w Manchesterze. Brytyjskie władze dysponują środkami prawnymi, by monitorować ludzi podróżujących do objętych konfliktem rejonów. Mogą także zapobiegać takim wyjazdom, konfiskując podejrzanym paszporty. Żadne z tych środków nie zostały zastosowane wobec Salmana Abediego.
Wieczorem 22 maja zamachowiec Salman Abedi, Brytyjczyk libańskiego pochodzenia, zdetonował bombę po koncercie amerykańskiej piosenkarki Ariany Grande w hali widowiskowo-sportowej Manchester Arena. Zginęły 22 osoby, w tym dwoje Polaków.
Po zamachu wprowadzono piąty ("krytyczny") poziom zagrożenia terrorystycznego w Wielkiej Brytanii. W miniona sobotę alert został obniżony do czwartego, "poważnego". Oznacza to, że kolejny atak terrorystyczny w kraju uważany jest za "wysoce prawdopodobny", a nie - jak wcześniej - za "możliwy w dowolnym momencie".
(j.)