"Ta debata w mediach społecznościowych będzie żyła przez najbliższe kilka, kilkanaście dni. Tutaj cisza wyborcza na pewno nie przeszkodzi z tego względu, że przecież nie można wyłączyć internetu. Nie tylko dlatego, że będziemy to komentować, ale także dlatego, że poszczególne wyimki z tego, co uczestnicy mówili, jak się przedstawiali, jak się pokazali, będą się pojawiać w memach, ale także w filmikach" – mówił doktor Miłosz Babecki, medioznawca, który był gościem internetowego Radia RMF24. W ten sposób skomentował dzisiejszą debatę wyborczą w TVP.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Babecki: To nie była debata, to była karuzela pytań

Muszę powiedzieć, że pozwoliłem sobie na eksperyment. Medioznawca nie może się obrażać na media. W związku z tym ja jeszcze po debacie obejrzałem serwis informacyjny o 19:30. Już wtedy wyciągnięto Donaldowi Tuskowi to, że skończył odpowiadanie o 10 sekund wcześniej, wyciągnięto mu to na przykład, że nie zmieścił się w czasie, odpowiadając na pierwsze pytanie, wyciągnięto mu jeszcze parę innych potknięć i one już w postaci takich krótkich przebitek, materiału wideo poszły - podkreślał gość Marcina Jędrycha.

Na pewno internauci będą mówili o "bandzie Rudego". Na pewno internauci będą mówili o tym, ile kosztował wazon. Stawiam naprawdę duże pieniądze o to, przynajmniej wirtualnie, że pojawią się memy z wazonem i tym, jaki to wazon, z czego to wazon, gdzie ten wazon kupiony. Więc mieliśmy naprawdę oprócz takich kwestii stricte merytorycznych kilka takich sytuacji, które w postaci takich lejtmotywów na pewno będą żyły w postaci memów i krótkich, różnych innych filmików - zaznaczał.

Ekspert zauważył, że użytkownicy mediów społecznościowych komentowali debatę już od samego początku. W zasadzie od przedstawienia uczestników do końca zadawania pierwszego pytania i od razu starano się wytykać wszystkie błędy, nieścisłości. Na przykład to, że Donald Tusk nie miał najlepszego timingu, nie wyczuł czasu, skończył prawie 10 sekund przed tym, zanim powinien skończyć. Komentowano też, kto był najbardziej merytoryczny, kto był najbardziej emocjonalny. Aż po oczywiście język, którym posługiwali się poszczególni uczestnicy - mówił.

I tutaj przede wszystkim premier Mateusz Morawiecki, który jako pierwszy narzucił taki ton w zasadzie uprawniający być może do wzajemnych potyczek słownych, bo to on był pierwszym tym, który pozwolił sobie na wycieczki osobiste w stosunku do Donalda Tuska, nazywając go, czy nazywając całą jego formację, Koalicję Obywatelską, "gangiem Rudego" - podkreślał medioznawca.

Kto sobie poradził najlepiej?

Jak tłumaczył, zwycięzcy debaty byli wskazywani na bieżąco. Można było typować, że najprawdopodobniej najlepiej poradzi sobie Donald Tusk, ponieważ jest przygotowany do tego przemawiania w każdej sytuacji na żywo, bez kartki. Tymczasem przynajmniej do końca drugiego pytania, do odpowiedzi na to drugie pytania, on był bardzo spięty i tutaj nie najlepiej sobie radził - komentował.

Jak dodawał internauci oraz publicyści od początku oceniali, że dobrze sobie radzi Szymon Hołownia. Przede wszystkim na to, że odpowiadał on niezwykle luźno, spokojnie. No ale pamiętajmy o tym, że Szymon Hołownia przez wiele lat pracował w programach na żywo w stacji TVN. W związku z tym on do takiego przemawiania jest bardzo dobrze przygotowany. Natomiast nie był to uczestnik najbardziej merytoryczny z tego względu, że on tylko częściowo odpowiadał na zadane pytania, a częściowo prezentował program wyborczy Trzeciej Drogi. Natomiast taką najbardziej merytoryczną osobą, która dzisiaj odpowiadała na wszystkie pytania, była Joanna Scheuring-Wielgus - wskazywał.

Tylko musimy sobie znowu my odpowiedzieć na pytanie, co dzisiaj w komunikowaniu politycznym, masowym, publicznym jest najistotniejsze. Czy najistotniejsza jest merytoryka, czy najistotniejsze są emocje? Oczywiście chcielibyśmy odpowiedzieć, że merytoryka, natomiast najbardziej grają emocje. Dlatego też i Mateusz Morawiecki, i Donald Tusk pozwalali sobie na te utarczki - mówił gość Radia RMF24.

Ja muszę powiedzieć, że i ja, i chyba w ogóle osoby komentujące na bieżąco zwracały uwagę, że dość słabo wypadł Krzysztof Bosak. On jest przygotowany też do takiego dość merytorycznego, analitycznego oceniania różnych sytuacji, wydarzeń z życia politycznego. Natomiast to, co mu wytknięto, to w ostatniej sekwencji, przy tym siódmym etapie, kiedy można było swobodnie opowiadać o tym, co chciałoby się powiedzieć, on opowiadał z kartki o programie Konfederacji. To nie najlepiej świadczy. Oczywiście to natychmiast wytknięto - dodawał.