Sąd Okręgowy w Gdańsku poprosi prokuraturę, by zajęła się korespondencją obrońcy byłego prezesa Amber Gold Marcina P. Chodzi o smsy, które Michał Komorowski otrzymał od anonimowej osoby. Prawnik nie wyklucza, że padł ofiarą prowokacji lub przestępstwa. W sądzie odbyła się dzisiaj trzecia rozprawa w procesie ws. głośnej afery finansowej.
Proszę przekazać panu P., żeby nikt mnie nie nachodził w sądzie w sprawie uchylenia aresztu, bo to niezręczne. Możemy się dogadać, proszę o kontakt pod tym numerem. Nie było rozmowy - to treść jednego z smsów.
Obrońca Marcina P. uważa, że może padać ofiarą jakieś prowokacji - i przypomina historię byłego prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku, sędziego Ryszarda Milewskiego. Przypomnijmy: w rozmowie telefonicznej we wrześniu 2012 roku z osobą podającą się za pracownika kancelarii premiera (w rzeczywistości był to Paweł M., który - jak twierdził - dokonał "prowokacji dziennikarskiej") sędzia Milewski miał wyrazić gotowość ustalenia dogodnego dla premiera terminu posiedzenia aresztowego ws. Marcina P. i gotowość wydelegowania sędziów gdańskich na spotkanie z premierem, by zapoznać go ze sprawami dotyczącymi szefa Amber Gold.
Sędzia Lidia Jedynak uznała dziś, że sprawa smsów, jakie dostał obrońca Marcina P., może również być sprawą dla prokuratora. Do śledczych wyśle więc informację o możliwości popełnienia przestępstwa.
Sędzia odczytała na sali treść korespondencji przekazanej jej przez Michała Komorowskiego:
Odpowiedź Michała Komorowskiego: Nie rozumiem.
Nieznany nadawca: Proszę mu tylko przekazać numer. Pozdrawiam.
Odpowiedź Michała Komorowskiego: To chyba pomyłka.
W czasie dzisiejszej rozprawy zeznawał pierwszy świadek, pracownik Amber Gold. Sąd zabronił jednak jakichkolwiek publikacji z tym związanych. Kolejny wezwany na dziś świadek - osoba z kadry kierowniczej Amber Gold - nie pojawił się w sądzie.
(edbie)