Rosja w trakcie pełnoskalowej inwazji na Ukrainę w szaleńczym tempie trwoni zapasy postsowieckiego sprzętu wojskowego. Według analiz niezależnych ośrodków, możemy mówić o utracie przez Moskwę połowy maszyn, które magazynowane były w okresie zimnej wojny na wypadek globalnego konfliktu z Zachodem. Rosjanie dostosowali jednak taktykę wojenną do braków. Prognozy długoterminowe nie są dla nich zbyt optymistyczne. O wszystkim zadecyduje jednak polityka.
Już od początku 2024 roku głośno mówiło się, że nadchodzące miesiące zadecydują o przetrwaniu Ukrainy jako niezależnego państwa. Przyznawał to Wołodymyr Zełenski, który na początku stycznia 2024 mówił: Głównym priorytetem naszego państwa jest zapewnienie wszystkiego, co niezbędne dla ochrony Ukrainy i naszych działań. Amunicja. Drony. Sprzęt. Personel. Wytrzymać ten rok oznacza przetrwać całą wojnę.
Okres ten był dla wydarzeń na froncie kluczowy. Na spadek zainteresowania wojną na Zachodzie przypadał równocześnie szczyt możliwości produkcyjnych Rosji. W międzyczasie mieliśmy do czynienia z potężnym zamieszaniem w Kongresie USA i wstrzymaniem wielomiliardowej pomocy dla Ukrainy, co spowodowało m.in. gigantyczne niedobory amunicji artyleryjskiej dla sił Kijowa.
Zachód z Ameryką na czele podał Ukraińcom kroplówkę, co umożliwiło ograniczenie terytorialnych strat, powstrzymanie gwałtownego załamania się frontu i - przede wszystkim - poważne okaleczenie rosyjskich możliwości zaopatrywania swoich żołnierzy w sprzęt.
Według serwisu Oryx, śledzącego konflikt w Ukrainie, Rosja od lutego 2022 roku straciła ponad 20 tys. sztuk sprzętu wojskowego. W tych statystykach wybijają się dane, dotyczące czołgów - 2672 bezpowrotnie zniszczone (przy 700 ukraińskich), transporterów opancerzonych - 1900 zniszczonych (przy 800 ukraińskich) i wozów bojowych piechoty - 4100 (przy 900 ukraińskich).
Całkowita liczba zniszczonych, porzuconych albo straconych pojazdów opancerzonych po stronie rosyjskiej przekracza 11 tys. podczas gdy straty Kijowa szacuje się na około 3800 sztuk. Podobnie szokujące straty Rosjanie odnotowują w kontekście artylerii MLRS. Jak zauważa portal Insider, obie strony konfliktu tracą przede wszystkim sprzęt z czasów sowieckich. Połowa sprzętu straconego przez wojska rosyjskie na froncie ukraińskim, pochodzi z magazynów radzieckich, które stopniowo pustoszeją.
Nowa produkcja rosyjskiego przemysłu nie jest w stanie zrekompensować ubytków. Analityk wojskowy Andrij Tarasenko, na którego opinię powołuje się Insider, ocenia, że Rosja produkuje rocznie około 300 czołgów rocznie, czyli mniej więcej połowę tego, ile się traci w zmasowanych ofensywach, takich jak ta w Adwijiwce i Pokrowsku.
Żeby było ciekawiej, grupa badaczy, o której pisze Insider, śledzących zdjęcia satelitarne rosyjskich baz, opublikowała pod koniec 2024 roku kompleksowy raport. Wynika z niego, że w magazynach rosyjskich pozostało około 41-52 proc. przedwojennych rezerw w najcięższych kategoriach sprzętowych (czołgach, wozach opancerzonych czy artyleriach MLRS). To pozostałe wyposażenie jest najczęściej w kiepskim stanie i może służyć głównie jako złom.
Według szacunków amerykańskiego wywiadu w latach 1975-1988 radziecki przemysł zbrojeniowy wyprodukował ponad 40 000 czołgów, 36 500 bojowych wozów piechoty i prawie 38 000 transporterów opancerzonych. Znaczna część tego zapasu — pierwotnie zbudowanego na potrzeby potencjalnego konfliktu na dużą skalę z Zachodem — została zdemontowana w latach 90. i 2000. lub sprzedana krajom Afryki i Azji.
Jak szacuje think tank Międzynarodowy Instytut Badań Strategicznych (IISS), w zeszłym roku Rosja odrestaurowała i zbudowała ponad 1500 czołgów podstawowych i około 2800 bojowych wozów piechoty i transporterów opancerzonych. IISS także zauważa jednak, że pozostały w magazynach sprzęt jest już w złym stanie i nie będzie nadawał się do ponownego posłania do walki. Kłopoty rosyjskiego przemysłu pogłębia brak części zamiennych.
Głównym problemem, z którym zmaga się armia rosyjska jest niedobór bojowych wozów piechoty i transporterów opancerzonych.
To oznacza, że Moskwa musiała dostosować swoją taktykę na polu bitwy i - niestety dla rosyjskich żołnierzy - uczyniła to. Mowa o zastosowaniu środków doraźnych - wykorzystaniu motocykli i pojazdów kombinowanych - oraz znacznie częstszemu wykorzystaniu piechoty w celu przesuwania frontu. IISS szacuje, że obecne straty ludzkie armii rosyjskiej sięgają około 172 tys. zabitych i 611 tys. rannych, z czego więcej niż połowa prawdopodobnie już nie wróci na front.
Ośrodek analityczny ocenia, że zasoby ludzkie i sprzętowe pozwolą Rosji na utrzymanie ofensywnych operacji przez co najmniej rok. Wiązać się będzie to jednak z coraz poważniejszymi stratami.
Ukraina cierpi na inny problem. Kijów chwilowo nie jest postawiony w sytuacji krytycznego niedoboru sprzętu, ale cierpi na braki w personelu i kłopoty w zarządzaniu obecnymi strukturami. Niektóre formacje sformowano szybko i nie zapewniono im odpowiedniego szkolenia, co spowodowało znaczne straty armii ukraińskiej na najbardziej gorących odcinkach frontu. Pole bitwy zmieniły także drony, których wykorzystanie Rosjanie opanowali świetnie i które pozwalają zadać przeciwnikowi ogromne straty.
IISS uważa, że w 2025 roku w Ukrainie pojawią się pierwsze rezultaty współpracy międzynarodowej Kijowa z rządami i firmami zbrojeniowymi na Zachodzie. Ośrodek zwraca także uwagę na zdolności rodzimego przemysłu ukraińskiego, który jest w stanie samowystarczalnie produkować kluczowy sprzęt, jak np. samobieżne systemy artyleryjskie. Jeśli Ukraina będzie w stanie rozwiązać problem personelu wojskowego, jej sytuacja może rokować w przyszłości.
Donald Trump twierdzi, że rozmawiał z Putinem i obaj rzekomo zgadzają się, iż konflikt trzeba zakończyć. Odczytując statystyki zniszczonego sprzętu w Ukrainie, stosunkowo łatwo można przewidzieć, że Rosjanom chodzi głównie o kupienie czasu w zamrożonej wojnie.
Jest jasne, że znaczna część sankcji zachodnich zostanie wycofana, gdy Putin podpisze porozumienie o zawieszeniu broni. To pozwoli Rosyjskiej gospodarce odetchnąć i zgromadzić zapasy części niezbędnych do naprawy sprzętu wojskowego. System gospodarczy w Rosji już przestawiony jest na tryby wojenne. Wbrew opinii niektórych ekspertów, rosyjska gospodarka nie załamała się, a represje Putina wobec opozycji i wewnętrznych wrogów, spowodowały, że rosyjskie społeczeństwo nie będzie protestowało przeciwko wojnie. Rosja chętnie skorzysta z możliwości odpoczynku i przygotowania się do kolejnej inwazji. Ale jeszcze nie musi tego robić.
Na Zachodzie skądś wziął się pomysł, że dla Putina ważne jest osiągnięcie porozumienia i zakończenie sprawy. Tak nie jest - mówi cytowany przez EuroNews rosyjski dziennikarz Fiodor Łukjanow.
Takie podejście Kremla do sprawy wydają się też potwierdzać oficjalnie przedstawiciele Putina. Pełnomocnik Rosji ds. stosunków ze Stanami Zjednoczonymi przekazał w poniedziałek, że wszystkie warunki prezydenta Władimira Putina muszą zostać spełnione, by można było mówić o zakończeniu wojny. Biorąc pod uwagę to, że żądania Moskwy wobec Ukrainy i Zachodu wydają się być zaporowe, Rosja będzie z Trumpem negocjować bardzo ostro, bo ma jeszcze ku temu możliwości.