"Mamy dwa kluczowe pytania: czy zawiodło przygotowanie fizyczne oraz jak psychicznie drużyna zniesie tę porażkę" - mówił po meczu Polska-Bułgaria były zawodnik siatkarskiej kadry biało-czerwonych Wojciech Drzyzga. "Nawaliło wszystko, było widać, że zawodnicy grali trochę jakby sparaliżowani" - podkreślił.
As Info: Po niedzielnym meczu z Włochami nie mogliśmy się nachwalić naszych siatkarzy, a po spotkaniu z Bułgarią trudno o jakiekolwiek pochwały...
Wojciech Drzyzga: Nie może być mowy o pozytywnej ocenie po meczu, który naszym zawodnikom kompletnie wymknął się spod kontroli. Zwłaszcza, że zagraliśmy z Bułgarami, którzy zaprezentowali się tylko przyzwoicie, nie pokazali niczego zaskakującego. Sami jesteśmy sobie jednak winni, bo nie narzuciliśmy im swoich warunków. Wiemy, że bułgarski zespół generalnie ma problemy z przyjęciem, a nie potrafiliśmy ich nawet zmusić do błędu, zagrywając bardzo słabo, przez co oni rozgrywali bardzo dużo lekko przyspieszonych piłek. Bułgarzy popełniali jednak dużo błędów, ale my mieliśmy ich jeszcze więcej. Natomiast nasza skuteczność w ataku nie pozwalała wykorzystywać nam wielu kontr, które mieliśmy, a Bułgarzy odwrotnie.
Gdzie zatem szukać wytłumaczenia w słabej postawie Polaków?
Cały mecz fatalnie ułożył się dla naszej drużyny i jestem zaskoczony, że praktycznie w żadnym momencie nie potrafiliśmy przejąć nad nim kontroli. Momentami miałem wrażenie, że zespół przestraszył się, że faktycznie może być bardzo ciężko i że może przegrać. Było widać, że zawodnicy grali trochę jakby sparaliżowani. Zastanawiam się, czy zżarła ich rola zdecydowanego faworyta, przez co każda strata punktu ich denerwowała, a przegrane końcówki jeszcze bardzie, czy coś jest na rzeczy z tzw. "czarnym dniem turniejowym". Bo poza Bartoszem Kurkiem i może jeszcze Pawłem Zagumnym reszta zawodników prezentowała się bardzo słabo, jak na ostatni okres.
Czyli to mógł być po prostu wypadek przy pracy, słabszy dzień?
Jestem za daleko od zespołu, żeby wchodzić w taką analizę. Nie da się odpowiedzieć na to pytanie, patrząc tylko w ekran telewizora. Widziałem, że dotykaliśmy dużo piłek, ale mało broniliśmy. Widziałem, że środkowi byli bardzo spóźnieni ze swoimi reakcjami, bo źle czytali grę, brakowało refleksu. Cały zespół ogólnie późno reagował, a czasami w ogóle nie reagował na akcje przeciwnika. Ostatnio zdarzało się to nam bardzo sporadycznie, a jeśli już, to w momentach, które nie miały większego znaczenia. Nasi siatkarze niby walczyli, ale ta walka nie przekładała się na końcowy efekt. Trzeba powiedzieć, że przegraliśmy trzy sety na przewagi. Tyle że to Bułgarzy szybciej dojeżdżali do końcówki seta, a my ich w ostatnich akcjach goniliśmy, więc historia tych setów nie była tak do końca wyrównana. Trzeba przełknąć tę porażkę. Zobaczymy, jak zawodnicy na to zareagują. Teraz mamy dwa kluczowe pytania: czy zawiodło przygotowanie fizyczne oraz jak psychicznie drużyna zniesie tę porażkę. Myślę, że obecnie niewielu ludzi zna odpowiedź na te pytania, dlatego naszych zawodników czekają dwie ciężkie noce i dni. Nawaliło wszystko, jestem po części zdziwiony także z powodu decyzji naszego trenera, bo nawet sam Anastasi był jakiś ospały.
Jak ocenia pan decyzje naszego selekcjonera?
Zmiana Łukasza Żygadły była wykonana w bardzo dobrym momencie, bo on zaczął mecz w swoim stylu - bez większego ryzyka, dość starannie, ale zawiedli go atakujący, bo nie kończyli piłek na podwójnym bloku. Żygadło zapłacił za to zejściem z boiska, a pojawił się na nim Zagumny, co było dobrym posunięciem. Poza tym Zbyszek Bartman powinien zostać szybciej zmieniony, co nie znaczy, że nie mógłby później wrócić, bo nie chodzi o to, żeby po prostu ściągnąć zawodnika, tylko żeby pomóc zespołowi i samemu siatkarzowi. Moim zdaniem wejście Kubiaka za Winiarskiego było w porządku, ale Winiarski powinien wrócić dużo szybciej, bo było widać, że go brakuje. Samym serduchem i ułańską szabelką nie można było wygrać tego meczu. Potrzebowaliśmy zawodnika z lepszą techniką użytkową i z równiejszą grą. Generalnie miałem wrażenie, jakby nasz zespół był w jakiejś śpiączce, jakbyśmy dopiero co przylecieli z Japonii albo z Ameryki Południowej i nie mieli czasu na aklimatyzację.
Nie ma chyba też co zrzucać winy na wczesną porę tego meczu...
Jesteśmy Europejczykami i gramy w Europie, a to, że mecz jest o 12:30 naszego czasu, wiedzieliśmy od dawna. Poza tym to jest godzina, w której zespół często odbywa treningi, a na niektórych turniejach rozgrywał mecze. To nie jest najlepsza pora na rozgrywanie meczu, ale nie jest też najgorsza. Dużo trudniej jest grać w Japonii czy na Kubie po długiej podróży. Tak że to jest bardzo marne wytłumaczenie.
Bułgarzy zapowiadali, że zagrają na luzie i rzeczywiście tak było.
Trzeba im oddać to, że zagrali dużo lepiej niż się spodziewaliśmy. Oni mają swoje problemy, ale widać, że ten odmieniony zespół, składający się raczej z młodszych zawodników, gra po prostu bardzo śmiało i odważnie, bez zbędnych kalkulacji. My jednak powinniśmy pokazać coś więcej, bo momentami wyglądało to tak, jakbyśmy grali przeciwko jednemu zawodnikowi, którego nie możemy go zatrzymać, a w dodatku dziwimy się, że raz za razem idą do niego piłki.
Otóż to, Sokołow męczył nas niemiłosiernie również w polu zagrywki, nie wystrzelał się tak szybko, jak Włosi dwa dni temu. Serwisu Argentyny również powinniśmy się obawiać?
Możemy, bo tam jest dwóch zawodników, którzy dysponują bardzo dynamiczną zagrywką: Facundo Conte i Rodrigo Quiroga. Do tego jest dwóch siatkarzy serwujących zagrywką szybującą, ale bardzo nietypową. Oczywiście, są zagrywki, których się nie przyjmuje, ale na pewno nie w takiej ilości, jak to miało miejsce dzisiaj, co również doprowadziło do przegrania dzisiejszego meczu. Jest na to jednak małe antidotum: Bartman był jeszcze do niedawna przyjmującym, więc na przyjęciu nasi siatkarze mogliby stanąć we czterech, skoro we trzech się nie udaje.
Limit porażek został już chyba wyczerpany, bo po tej przegranej nasza sytuacja w grupie już znacznie się pogmatwała.
Po zwycięstwie z Włochami wydawało się, że wygramy już wszystkie mecze grupowe. Teraz będzie trzeba oglądać się na rywali, ale najważniejszy dla nas jest teraz mecz z Argentyną. W ostatnich czasie odzwyczailiśmy się od przegranych, a Bułgaria nie wyglądała na zespół, który powinien nam urwać mecz. Nasz zespół jest po całym paśmie zwycięstw i paru sukcesach, więc mam nadzieję, że ta porażka będzie miała taki sam skutek, jak kiedyś w przypadku Brazylii, która gdy przegrywała jeden z pierwszych meczów na mistrzowskim turnieju, to później wygrywała już wszystkie spotkania do końca. To byłaby najlepsza odpowiedź w wykonaniu naszych siatkarzy, ale my ich jeszcze nie znamy z tej strony, bo nigdy nie byli w roli faworyta, któremu w jednym meczu powinęła się noga. Dlatego sfera psychiczna jest teraz bardzo ważna.