Czeskie media poświęcają dużo uwagi jutrzejszemu spotkaniu Polska-Czechy. Twierdzą, że żeby wygrać, podopieczni Michala Bilka musza zatrzymać "Polonię Dortmund" - Roberta Lewandowskiego, Jakuba Błaszczykowskiego i Łukasza Piszczka. "Zostawić bez nadzoru dortmundzkie zagrożenie oznaczałoby wielkie ryzyko" - pisze jeden z tytułów.
Dziennik "Hospodarske noviny" chwali grę Błaszczykowskiego, Lewandowskiego i Piszczka. Według gazety, ci trzej piłkarze świetnie się znają i uzupełniają. Ich forma w kombinacji z grą u siebie daje im niecodzienną motywację, Błaszczykowski mówi o tym, że mogą zdobyć tytuł, a Lewandowski o życiowej szansie- napisały "Hospodarskie noviny"
Podobnie wypowiada się dziennik "Lidove noviny". Czeska reprezentacja polega na graczach Wolfsburga, a polska - na gwiazdach Dortmundu - twierdzi pismo. Ironizuje też, że sobotni mecz Polska-Czechy mógłby być świetną reklamą Bundesligi. Zostawić bez nadzoru dortmundzkie zagrożenie oznaczałoby wielkie ryzyko. Na to także nie pozwolą sobie Polacy w przypadku niebezpiecznych graczy z Wolfsburga. I to będzie jeden z wiodących motywów wielkiej piłkarskiej bitwy - podsumowuje.
Czeską prasę zajmuje też kwestia jednego z gwiazdorów kadry Bilka - Milana Barosa. Dotychczas był on najostrzej krytykowanym graczem kadry Czech w tegorocznym turnieju. Kibice wygwizdali go po przegranym meczu z Rosją, a czeskie media nadały piłkarzowi przydomek "śpiący Milan". Mimo to trener kadry wciąż wierzy w Barosa i jego możliwości. To oczywisty numer jeden w ataku, który może zadecydować o wyniku - twierdzą zgodnie cytowani przez "Sport" Michal Bilek i jego asystent Frantisek Komnacky.
"Sport" przypomina, że Baros, który w czasie tegorocznych mistrzostw spędził na boisku już 153 minuty, ani razu nie był dla rywali niebezpieczny. Nie dośrodkowywał, nie strzelił też ani jednej bramki. Baros w żaden sposób nie przypomina króla strzelców z Euro 2004. Jednak trener Bilek nie traci wiary w niego. Wystawi go także do decydującego spotkania z Polską - pisze gazeta.