"To był krzyk milczenia. Silniejszy niż wszystko inne" - tak milczenie papieża Franciszka podczas pobytu w Auschwitz-Birkenau komentują dawni więźniowie nazistowskiego obozu zagłady. Papież odwiedził Auschwitz w czwartym dniu Światowych Dni Młodzieży. W czasie wizyty m.in. modlił się w celi męczeńskiej śmierci ojca Maksymiliana Kolbego, a pod Ścianą Straceń zapalił lampę - swój dar dla muzeum. Ani razu nie zabrał publicznie głosu: modlił się w ciszy, a rozmawiał jedynie z dawnymi więźniami obozu i Sprawiedliwymi Wśród Narodów Świata.
Elżbieta Sobczyńska trafiła do obozu z Powstania Warszawskiego, miała wówczas 10 lat. Według niej, milcząca obecność Franciszka w Birkenau była wymowna. Słowa mogłyby zakłócić, a on przyszedł pokłonić się cieniom osób, które zostały tutaj zgładzone - powiedziała. On był na cmentarzu - dodała.
Maria Stroińska, która do obozu trafiła 12 sierpnia 1944 roku w wieku 11 lat, podkreśliła, że "sama osoba papieża, który w ciszy przechodzi i duchowo zapewne przeżywa, nas stojących włączyła w ten moment przemyślenia tego, co tu się stało".
My tutaj zostawiliśmy wiele swoich cierpień, przeżyć - zaznaczyła i dodała, że w związku z tym dla dawnych więźniów bardzo ważny był moment, kiedy widzieli "sylwetkę papieża, który nie przeszedł, nie przeleciał, tylko nad każdą tablicą zatrzymywał się i zapewne modlił się za tych, co nie ma ich wśród nas".
To milczenie papieża Franciszka było bardzo wymowne. On był bardzo skupiony, skupił się na tym milczeniu, przeszedł w modlitwie. Wielkie przeżycie - mówiła inna z byłych więźniarek, która do obozu trafiła jako dziecko w marcu 1943 roku i pozostała w nim do wyzwolenia. Straciła tam m.in. brata.
Jest powiedzenie rzymskie "Qui tacent, clamant", czyli "Kto milczy, krzyczy". To był krzyk milczenia albo odwracając: milczenie krzykiem. To jest silniejsze jak wszystko inne - podsumował papieską wizytę w Auschwitz były więzień obozu Marian Turski.
(edbie)