W Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu we wtorek odbyła się kilkugodzinna rozprawa dotycząca legalności nowej Krajowej Rady Sądownictwa - po tym gdy Sąd Najwyższy zadał trzy pytania prejudycjalne. Przedstawiciele polskich władz przekonywali, że KRS to organ niezależny; innego zdania byli pełnomocnicy reprezentujący sędziów SN.

REKLAMA

Zgodnie z decyzją Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej 23 maja swoją opinię w tej sprawie wyda rzecznik generalny TSUE. Będzie ona wstępem do orzeczenia, które najprawdopodobniej zapadnie pod koniec czerwca lub w lipcu.

Pytania prejudycjalne Sądu Najwyższego, które były powodem rozprawy, dotyczą m.in. tego, czy KRS jest w stanie stać na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów w Polsce po przeprowadzonych reformach.

Pełnomocnicy sędziów przypuścili frontalny atak na KRS. Mówili o upolitycznieniu i niejasnościach przy powoływaniu Rady, a co zrobiło chyba największe wrażenie - przedstawili TSUE dokumentację nt. wycofania podpisów pod kandydaturą sędziego Macieja Nawackiego, którego Sejm jednak do Rady wybrał - mimo braku odpowiedniej liczby podpisów poparcia.

Przedstawiciel Prokuratury Krajowej mówił potem, że w ustawie nie ma mowy o "poparciu", a tylko o podpisach, których wycofać nie można, zapewniał, że ostatnie zmiany prawa rozwiązały problemy i pytania postawione Trybunałowi są już bezprzedmiotowe.

Przedstawiciele polskiego rządu oraz Prokuratora Generalnego przekonywali, że KRS i wybrana przez nią Izba Dyscyplinarna SN mają gwarancje niezależności. Mówili też, że zbliżone rozwiązania dotyczące powoływania sędziów przez władze występują w innych krajach europejskich, a mimo to nie są kwestionowane.

Przedstawiciel MSZ Bogusław Majczyna zwracał uwagę, że wybór KRS w żaden sposób nie przekłada się na niezawisłość Izby Dyscyplinarnej SN. Trybunał Konstytucyjny jest wybierany u nas przez parlament i nikt nie podnosi zastrzeżeń co do jego niezależności. Trybunał Sprawiedliwości UE jest wybierany przez rządy państw członkowskich, czyli przez władzę wykonawczą, i też nikt nie zgłasza zastrzeżeń do jego niezależności - wskazywał Majczyna.

Polska prokuratura chciała wyłączenia prezesa unijnego Trybunału Sprawiedliwości z orzekania w sprawie Krajowej Rady Sądownictwa

Wtorkowa rozprawa miała burzliwe momenty. Jednym z nich była sytuacja, gdy Szafrański złożył wniosek o wyłączenie prezesa TSUE Koena Lenaertsa z zajmowania się sprawą pytań prejudycjalnych SN dotyczących m.in. KRS. Wyjaśnił, że chodzi m.in. o udział Lenaertsa w konferencjach organizowanych przez te środowiska w Polsce, które kontestują zmiany w wymiarze sprawiedliwości w naszym kraju. Dał do zrozumienia, że pod znakiem zapytania może być obiektywizm Lenaertsa. Po zgłoszeniu wniosku przez Szafrańskiego prezes TSUE zaczął się śmiać. Kilkakrotnie też dyscyplinował Polaka, aby ten zakończył wypowiedź.

Następnie prezes TSUE powiedział, że nie wycofa się z prowadzenia sprawy dotyczącej pytań prejudycjalnych SN, chyba że zdecyduje o tym TSUE. Lenaerts wyjaśnił, że uczestniczył w wydarzeniach w Polsce, np. konferencji zorganizowanej przez organizację sądowniczą, ale działo się to zanim pytania prejudycjalne zostały przekazane do TSUE.

Po rozprawie Majczyna powiedział dziennikarzom, że był zaskoczony wnioskiem przedstawiciela Prokuratura Generalnego o wyłączenie ze sprawy Lenaertsa. Zastrzegł jednak, że prokuratura ma takie prawo. Jego zdaniem wnioski o wyłączenie "raczej nie przyczyniają się do tego, aby to orzeczenie (TSUE) było korzystne". To jest moja ocena. Prokuratura ma pełne prawo do tego, żeby to inaczej ocenić. To jest kwestia proceduralna. To, że prokuratura składa taki wniosek, a rząd takiego wniosku nie składa, nie jest niczym nadzwyczajnym - zauważył pełnomocnik polskiego rządu.

Do wymiany opinii pomiędzy stronami sprawy doszło też w kwestii tego, czy sędziowie i prokuratorzy są w Polsce prześladowani, czy też nie.

Adwokat Michał Wawrykiewicz, który na rozprawie reprezentował sędziów SN i NSA, mówił, że sędziowie, którzy nie popierają władzy, są w Polsce represjonowani. Sytuacja związana z represjami wobec sędziów, wobec prokuratorów w Polsce jest bardzo poważna. Powstał Komitet Obrony Sprawiedliwości na wzór KOR (Komitetu Obrony Robotników), który powstał w 1976 roku, aby bronić robotników przed represjami władzy komunistycznej. Komitet broni prześladowanych sędziów i prześladowanych prokuratorów - wskazał Wawrykiewicz.

Mecenas ocenił, że "to system jak z 'Procesu' Franza Kafki, gdzie sędzia jest Józefem K.". Przykładem takich represji - jak mówił - są m.in. postępowania dyscyplinarne wobec sędziów: Igora Tulei czy Waldemara Żurka. Represjom podlegają ci sędziowie i prokuratorzy, którzy odważnie i śmiało wypowiadają się na temat praworządności, konstytucyjności i niezależności sądownictwa - zaznaczył Wawrykiewicz. Dodał, że represje te są stosowane za noszenie koszulki z napisem "konstytucja" czy wpisy na Twitterze. Poinformował, że każdego dnia przybywa represjonowanych sędziów.

Po przedstawicielu sędziów głos zabrał Szafrański. Podkreślił, że informacje o prześladowaniach są manipulacją. Proszę mi podać jedno postanowienie o postawieniu zarzutu dyscyplinarnego - mówił Szafrański, zwracając się do Wawrykiewicza. Pełnomocnik Prokuratora Generalnego tłumaczył, że postępowania, o których mówił prawnik, mają charakter wyjaśniający. Nie jest możliwe ściganie dyscyplinarne sędziego za korzystanie z prawa do postawienia pytania prejudycjalnego - zapewnił.

Szafrański dodał, że w wypowiedzi Wawrykiewicza "bulwersujące było" odwołanie się do historycznej instytucji, jaką był KOR. Wiemy, czego jest symbolem KOR. Porównanie Komitetu Obrony Sprawiedliwości, który jest normalną inicjatywą grupy osób i środowiska ze wsparciem politycznym, zmierzających do kontestowania zmian (w sądownictwie), jest - powiem to w imieniu kraju - mało przyzwoite - ocenił.

Na rozprawie wypowiadała się także przedstawicielka Komisji Europejskiej Katarzyna Hermann. Wskazywała, że to zadający pytania prejudycjalne muszą decydować, czy te pytania są zasadne. Przekonywała, że odpowiedź na pytanie powinna być udzielona, pomimo tego, że w Polsce została znowelizowana ustawa o Sądzie Najwyższym.

Na rozprawę do Luksemburga przyjechała też posłanka Kamila Gasiuk-Pihowicz (PO-KO). Jak przekazała dziennikarzom w przerwie posiedzenia, rozprawa to "krok, aby przywrócić Polkom i Polakom prawo do niezależnych sądów". To jest pierwszy krok, aby doprowadzić do odpolitycznienia KRS. To właśnie dzisiaj, tutaj w instytucjach unijnych, zapadają takie kluczowe decyzje dotyczące polskiej demokracji, praworządności, także pozycji Polski w strukturach unijnych - powiedziała.

Pytanie prejudycjalne

19 września trzy pytania zadano w ramach sporów toczących się między sędziami SN Andrzejem Siuchnińskim i Krzysztofem Cesarzem a SN "w przedmiocie żądania ustalenia, że ich stosunek służbowy jako sędziów tego sądu nie przekształcił się w stosunek służbowy sędziów w stanie spoczynku". SN zapytał wtedy m.in., czy w rozumieniu prawa unijnego, utworzona od podstaw Izba Dyscyplinarna SN jest sądem niezależnym i niezawisłym, jeśli sędziowie tej Izby zostali wybrani przez KRS, która nie daje rękojmi niezależności od władzy ustawodawczej i wykonawczej.

Zgodnie z traktatem o funkcjonowaniu Unii Europejskiej sędziowie i rzecznicy generalni TSUE są wybierani spośród osób o niekwestionowanej niezależności i mających kwalifikacje wymagane w ich państwach do zajmowania najwyższych stanowisk sądowych lub są prawnikami o uznanej kompetencji. Są oni mianowani za porozumieniem przez rządy państw członkowskich na okres sześciu lat. Co trzy lata następuje częściowe odnowienie składu sędziowskiego i składu rzeczników generalnych, na warunkach określonych w statucie TSUE. Sędziowie wybierają spośród siebie na okres trzech lat prezesa TSUE; jego mandat jest odnawialny. Ustępujący sędziowie i rzecznicy generalni mogą być mianowani ponownie.

W grudniu 2017 roku Sejm uchwalił nowelizację ustawy o KRS, która wprowadziła wybór 15 członków KRS-sędziów na wspólną czteroletnią kadencję przez Sejm - dotychczas wybierały ich środowiska sędziowskie. Zgodnie z nowelą, każdy klub poselski ma wskazywać nie więcej niż 9 możliwych kandydatów. Izba ma ich wybierać co do zasady większością 3/5 głosów, głosując na ustaloną przez sejmową komisję listę 15 kandydatów, na której musi być co najmniej jeden kandydat wskazany przez każdy klub. W przypadku niemożności wyboru większością 3/5 głosowano by na tę samą listę, ale o wyborze decydowałaby bezwzględna większość głosów.