W Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu przez kilka godzin trwała rozprawa dotycząca legalności nowej Krajowej Rady Sądownictwa - po tym gdy Sąd Najwyższy zadał trzy pytania prejudycjalne.
Polski rząd starał się wykorzystać każdą możliwość opóźnienia rozstrzygnięcia, jednak przez niezręczności proceduralne taką możliwość sam sobie jednak odebrał.
Pełnomocnicy sędziów przypuścili frontalny atak na KRS. Mówili o upolitycznieniu i niejasnościach przy powoływaniu Rady, a co zrobiło chyba największe wrażenie - przedstawili TSUE dokumentację nt. wycofania podpisów pod kandydaturą sędziego Macieja Nawackiego, którego Sejm jednak do Rady wybrał - mimo braku odpowiedniej liczby podpisów poparcia.
Przedstawiciel Prokuratury Krajowej mówił potem, że w ustawie nie ma mowy o "poparciu", a tylko o podpisach, których wycofać nie można, zapewniał, że ostatnie zmiany prawa rozwiązały problemy i pytania postawione Trybunałowi są już bezprzedmiotowe.
Stanowiska polskiego rządu i prokuratury nie podzielił jednak jak dotąd żaden z uczestników postępowania. Przedstawicielka Komisji Europejskiej uznała, że wydanie wyroku ws. KRS nadal jest uzasadnione i potrzebne.
Sędziowie trybunału chcieli też znać powody skrócenia kadencji członków poprzedniej KRS, przede wszystkim jednak dopytywali o samo działanie Rady. Na przykład o cel przepisu, zgodnie z którym do Sądu Najwyższego można było kandydować nie przedstawiając dokumentów - tu przedstawiciel rządu odpowiadał, że to nie było konieczne, bo KRS mogła kandydatów przesłuchać.
Pytany o kryteria oceny Bogusław Majczyna mówił o doświadczeniu i dorobku, spytany jednak o porównanie kandydatów najlepszych i najgorszych przyznał, że takie kryteria nie działały.
Wiele uwagi poświęcono dziwacznemu trybowi odwoływania się od decyzji KRS, nie wchodząc jednak w szczegóły należy powiedzieć, że jak dotąd żaden z uczestników postępowania, z KE włącznie - nie zgodził się z opinią polskiego rządu.
Później, Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej poinformował, że 23 maja rzecznik generalny wyda opinię w sprawie pytań prejudycjalnych Sądu Najwyższego dotyczących między innymi niezależności Krajowej Rady Sądownictwa.
Kolejnym nieoczekiwanym wydarzeniem w trwającej od rana rozprawie, w której unijny Trybunał rozważa sprawę niezależności jednej z głównych instytucji polskiego wymiaru sprawiedliwości, był wniosek polskiej prokuratury o wyłączenie prezesa unijnego Trybunału Sprawiedliwości z orzekania w sprawie Krajowej Rady Sądownictwa.
Pełnomocnik Prokuratora Generalnego Tomasz Szafrański, który złożył właśnie wniosek o wyłączenie ze sprawy prezesa Trybunału uzasadnił to faktem, że Koen Lenaerts jest... autorem artykułu, poświęconego zmianom w polskim wymiarze sprawiedliwości, zamieszczonego w kwartalniku stowarzyszenia Iustitia. Drugim powodem podanym jako uzasadnienie wniosku jest wsparcie, jakiego Koen Lenaerts miał udzielać w wywiadach prasowych Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego Małgorzacie Gersdorf oraz udział w kilku konferencjach prawniczych, organizowanych w Polsce. Na tej właśnie podstawie pełnomocnik Zbigniewa Ziobry zdecydował się złożyć niebywały wniosek o wyłączenie go ze sprawy.
To zaś prawdopodobnie spowoduje przerwanie rozprawy - do czasu rozstrzygnięcia przez TSUE, czy Koen Lenaerts może w niej orzekać, czy nie.
Nie wycofam się z udziału w sprawie, chyba, że Trybunał podejmie taką decyzję - skomentował wniosek polskiej prokuratury Koen Lenaerts.
Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego ma wszelkie znamiona niezależnego sądu - stwierdził przed dzisiejszą rozprawą przedstawiciel polskiego rządu Bogusław Majczyna, który broni stanowiska Polski w sprawie pytań prejudycjalnych.
Argumentem polskiej strony była tutaj Izba, bo jej członkowie zostali powołani w procedurze, prowadzonej właśnie przed Krajową Radą Sądownictwa, a kluczowe pytanie zadane Trybunałowi dotyczy właśnie samej Rady. Chodzi o stwierdzenie, że KRS, której członków powołał Sejm, a nie sami sędziowie "nie daje rękojmi niezależności od władzy ustawodawczej i wykonawczej".
Skoro nie dała jej powołująca sędziów Izby rada, to i sama izba dyscyplinarna nie może być uznana za sąd niezależny i niezawisły w rozumieniu prawa europejskiego.
Dzisiejsza rozprawa była więc w istocie badaniem, czy legalne jest wszystko, co zdziałała dotąd nowa Rada.
Wyrok TSUE, który poznamy za kilka tygodni, może więc mieć ogromne znaczenie dla polskich sądów.