"Czuję się jak na wojnie" – przyznał w wywiadzie dla CNN burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio. W mieście w wyniku epidemii koronawirusa zmarły już 672 osoby. Jak podkreślił de Blasio, za kilka dni Nowy Jork będzie potrzebował setek kolejnych respiratorów, a masek, fartuchów i innych materiałów medycznych wystarczy tylko do 5 kwietnia.
Występując w programie CNN "State of the Union" de Blasio ostrzegł, że Nowy Jork musi przygotować się na "długi kryzys". Porównał obecną sytuację z epidemią grypy z 1918 roku oraz z Wielkim Kryzysem. Jak dodał, oprócz respiratorów miasto ma środki medyczne w ilości wystarczającej tylko na najbliższy tydzień. Kwestionuje to wiele nowojorskich szpitali, które już od wielu dni narzekają m.in. na brak masek, fartuchów medycznych i rękawiczek.
Pytany o swoje wypowiedzi sprzed dwóch tygodni, gdy zachęcał nowojorczyków do kontynuowania normalnego życia, de Blasio odparł: "Moim zdaniem nie powinniśmy się skupiać na patrzeniu wstecz".
Burmistrz Nowego Jorku często krytykował prezydenta USA Donalda Trumpa za jego postawę wobec epidemii SARS-Cov-2. Pytany, czy działania głowy państwa też nie były dostateczne, przypomniał, że on sam odnosił się do braku zestawów testowych na wirusa.
To nie czas, by się nad tym zastanawiać. To czas, by koncentrować się na przetrwaniu najbliższych dwóch tygodni. (...) czas na odpowiadanie na pytania nadejdzie po zakończeniu tej wojny, ponieważ tutaj, w Nowym Jorku, czuję się jak na wojnie - mówił de Blasio.
W sobotę wieczorem władze miasta powiadomiły, że w ciągu doby, od piątku wieczór do soboty wieczór, gwałtownie wzrosła liczba zgonów w porównaniu z poprzednią dobą - zmarły 222 osoby, zwiększając ogólną liczbę zgonów do 672. To najwięcej ofiar śmiertelnych odnotowanych w Nowym Jorku w ciągu jednej doby. Jednocześnie liczba potwierdzonych zakażeń wzrosła w mieście do ponad 30 tys. Tylko w dzielnicy Queens było ich 10 tys.
W czwartek de Blasio informował, że miasto ma 20 tys. łóżek szpitalnych, ale do maja będzie potrzebowało trzy razy więcej.