Będziemy chcieli jechać do Smoleńska - zapowiedział dr Wacław Berczyński, przewodniczący podkomisji ds. ponownego badania katastrofy smoleńskiej. Mówił także, że podkomisja nie ma zaufania do rzetelności remontu Tu-154M z 2009 roku w Rosji. Nie mieliśmy możliwości jechać na miejsce katastrofy, które zostało całkowicie zmienione - przyznał Berczyński w poniedziałek późnym wieczorem podczas wideoczatu na portalu Niezalezna.pl.
Będziemy chcieli tam jechać - dodał. Zaznaczył, że możliwe jest odtworzenie charakterystyki miejsca na podstawie zdjęć. I to będziemy robili - zapowiedział.
Wiceszef podkomisji dr Kazimierz Nowaczyk podkreślił, że najbardziej istotna jest dokumentacja miejsca danego wypadku bezpośrednio po zdarzeniu. Jak mówił, komisja Millera pojawiła się tam 11 kwietnia 2010 roku i zrobiła ok. 100 zdjęć - Nowaczyk określił je mianem "zdjęć pamiątkowych", a nie dokumentacyjnych.
Panowie z komisji Millera w gruncie rzeczy dokumentowali swoją obecność na wrakowisku - dodał.
"Skoro wybuch jest możliwy, to dlaczego rejestratory nie zanotowały zmiany ciśnienia w samolocie?" - pytał internauta. Prawdopodobnie nie zdążyły - odpowiedział Berczyński.
Z kolei na pytanie, czemu urządzenia nagrywające nie nagrały odgłosu wybuchu, prof. Ewa Anna Gruszczyńska-Ziółkowska odparła, że urządzenia nie zdążyły nagrać odgłosu wybuchu, bo "fala dźwięku jest późniejsza od siły wybuchu".
Internauci pytali, czy istnieją relacje świadków wskazujące na głośny wybuch samolotu.
Mamy nagrane zeznania świadków potwierdzające błysk, wybuch, upadek samolotu. To jest chyba kilkanaście osób, mamy zeznania naszego pilota, pana Wosztyla (por. Artur Wosztyl, pilot Jak-a-40, który lądował w smoleńsku przed tupolewem - red.). Mamy te zeznania i bierzemy je pod uwagę - odpowiedział Berczyński.
Na pytanie, czemu przy wybuchu na zewnątrz nie wypadły okna Tu-154M, Berczyński odparł, że okna samolotu są umieszczone inaczej niż normalne - znajdują się w uszczelkach i wypadają dopiero wtedy, gdy rama okna ulegnie zniszczeniu.
Odpowiadając na pytania internautów, Berczyński mówił, że większość foteli z reguły wytrzymuje uderzenie samolotu o ziemię, a ich zniszczenia są "relatywnie nieznaczne". W tym wypadku ani jeden fotel nie był niezniszczony; to jest bardzo charakterystyczne dla wybuchu - dodał.
Inne pytanie dotyczyło remontu Tu-154M w Samarze w Rosji w 2009 roku. "Czy dokumentacja poremontowa tupolewa w zakładach Aviakor wskazuje na możliwość niedopatrzeń przy przeglądzie wspomnianych w filmie psujących się systemów samolotu?" - brzmiało pytanie. Podczas zaprezentowanego po południu przez podkomisję filmu relacjonującego jej dotychczasowe ustalenia wskazano m.in., że prawdopodobnym powodem niemożności natychmiastowego odejścia na drugi krąg była seria awarii, rozpoczęta ok. 2,5 km od lotniska.
Nie mamy zaufania do rzetelności wykonania remontu. Wiemy na pewno, że remont był wykonany bez właściwego nadzoru - odpowiedział Berczyński. Nowaczyk dodał, iż "wiadomo, że samolot nadzorował i pilnował jeden oficer z polskich służb przez 24 godziny siedem dni w tygodniu".
Internauta pytał, czy "do zrobienia bomby termobarycznej można użyć trotylu". Moim zdaniem nie - odpowiedział Berczyński. Inny z członków podkomisji dodał zaś, że najczęściej stosowanym "materiałem pośrednim" są heksogen i oktogen, ale trotyl też "może być stosowany".
"Czy w świetle przeprowadzonych testów można przypuszczać, że ktoś mógł przeżyć tę katastrofę?" - brzmiało kolejne z pytań. Myślę, że nie. Wybuch, który rozbił samolot nie pozwoliłby nikomu przeżyć - odpowiedział Berczyński.
Podkomisja nie jest w stanie na razie określić, kiedy mogą skończyć się jej badania. Nowaczyk wskazał, że podkomisja jest nie tylko zobligowana do wykazania w jaki sposób najprawdopodobniej przebiegała katastrofa, ale także jest zobligowana do "zaprzeczenia innym hipotezom", sprawdzenia tych innych hipotez.
Musimy również sprawdzić te inne hipotezy, których dowodzenie nie było przeprowadzone w prawidłowy i zgodny z wszelkimi regułami sposób - zaznaczył.
(j.)