"Polacy padali jak gruszki i sędzia gwizdał. Bali się kontuzji przed Euro, ale było to zbyt ostentacyjne. My graliśmy ostro, ale fair" - tak sobotni towarzyski mecz reprezentacji Polski i Słowacji skomentował piłkarz słowackiej drużyny narodowej Marek Bakos, który na co dzień gra w Viktorii Pilzno. Na stronach internetowych swojego klubu odrzucił sugestie, jakoby Słowacy grali "podstępnie".
O ostrej grze Słowaków mówił po meczu selekcjoner polskiej kadry Franciszek Smuda. Przez całe spotkanie bałem się o zdrowie moich piłkarzy. Kiedy zobaczyłem parę "wycinek" w wykonaniu Słowaków, z nerwów trząsłem się na ławce rezerwowych - stwierdził.
Bakos przyznał, że podopieczni Smudy w pierwszej połowie meczu wykazywali większą inicjatywę, częściej byli przy piłce. W drugiej połowie zaczęliśmy lepiej atakować i zdarzały się okazje. Sam miałem dwie dobre możliwości, ale strzelecki pech na koniec sezonu niestety mnie nadal trzyma - stwierdził.
Słowacki napastnik zwrócił uwagę na grę Polaków na skrzydłach. Podkreślił też, że najniebezpieczniejszymi graczami w ekipie biało-czerwonych są piłkarze mistrza Niemiec Borussii Dortmund - Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek. Jeśli uda się wyeliminować ich moc, czeska drużyna na pewno będzie miała szanse na sukces - stwierdził.
W sobotnim meczu reprezentacja Polski pokonała Słowację 1:0 (1:0). Jedyną bramkę spotkania zdobył Damien Perquis.
W fazie grupowej mistrzostw Europy rywalami Polaków będą Czesi, Rosjanie i Grecy.