"Jeżeli te słowa z taśm są prawdą, to mamy do czynienia z korupcją polityczną" - mówi były szef Transparency International, profesor Antoni Kamiński. Profesor w rozmowie z reporterem RMF FM Grzegorzem Kwolkiem komentuje stwierdzenia Sławomira Nowaka z podsłuchanej rozmowy z Andrzejem Parafianowiczem. Z rozmowy Nowak-Parafianowicz wynika, że Platforma Obywatelska miała w 2005 roku wykupić długi komitetu Zbigniewa Religi w zamian za wycofanie się z wyborów prezydenckich i poparcie kandydata PO. Zaprzecza temu ówczesny szef kampanii Religi mec. Aleksander Pociej.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

rozmowa z profesorem

Grzegorz Kwolek: Czy mechanizm zdobywania poparcia politycznego kontrkandydata poprzez wykupienie długów jego kampanii jest formą korupcji? Oburza to pana? Oczywiście biorąc pod uwagę fakt, że te informacje się potwierdzą.

Antoni Kamiński: Myślę, że z pewnością tak. To jest forma korupcji. To jest w gruncie rzeczy wykorzystanie słabości ewentualnego konkurenta, wynikającej z pewnych błędów. Błędy te to barak odpowiedzialności finansowej jego współpracowników. W każdym razie się znalazł się w sytuacji, w której propozycja ta, była nie do odrzucenia. Z kolei sztab Tuska wykorzystał to - jeżeli to jest wszystko zgodne z prawdą - to wykorzystał to w interesie swojego kandydata. Mamy do czynienia z korupcją polityczną - przy tym to wszystko się dzieje w takiej szarej przestrzeni. To nie są bezpośrednio finanse publiczne, zarazem nie jest to też transakcja prywatna. Mamy do czynienia z wydarzeniem, z ważnym wydarzeniem publicznym, które właściwie jest na ziemi niczyjej. To znaczy, że trudno wskazać poza Państwową Komisją Wyborczą instytucję, która powinna się tym zająć, a PKW nie jest przygotowane instrumentalne do tego, żeby się tą sprawą zająć.

Prokuraturą mówi, że nie widzi w tym momencie podstaw do wszczynania ewentualnego postępowania w tej sprawie. Czy poruszamy się po prostu w takiej szarej strefie, którą właśnie należałoby w jakiś sposób prawny uregulować?

Mam wrażenie, że tutaj należałoby dodać jakieś nowe reguły formalne, które ograniczałyby możliwości działania tych sztabów wyborczych. Jednocześnie mam wrażenie, że bardzo często prokuratura unika wchodzenia w takie sprawy, nawet wtedy, kiedy mogłaby to zrobić.

Czyli jest to słabość naszych organów ścigania, w takiej sytuacji, w której boją się wchodzić w takie sprawy związane z polityką?

Myślę, że to jest słabość. Zresztą to widać bardzo często na innych przykładach, że mamy do czynienia ze słabością organów ścigania w Polsce.

Panie profesorze, a czy są jakieś przykłady z innych systemów politycznych lepszego uregulowania takiej sprawy, z których moglibyśmy czerpać?

Oczywiście system amerykański, nie jest systemem idealnym, ale tam się wszystko odbywa poprzez przelewy bankowe, czyli w sposób, który można kontrolować. Właściwie nie wiemy w jaki sposób te pieniądze miały być przekazane sztabowi profesora Religi dla uregulowania tego zadłużenia. W gruncie rzeczy wiemy tyle, że dwóch panów w rozmowie poufnej, bo z pewnością nie prywatnej, wymieniło między sobą taką informację, że coś takiego miało miejsce. Natomiast mechanizm tego nie został w żaden sposób opisany, czyli w gruncie rzeczy możemy przyjąć, że coś takiego mogło mieć miejsce, ale nie wiemy czy miało miejsce i nie wiemy w jaki sposób się dokonało.

Pojawiają się takie sugestie, że mechanizmem mógł być system zbiórki poprzez cegiełki, które trwały jeszcze długo po zakończeniu wyborów. Zgodnie z przepisami można tę zbiórkę prowadzić do momentu przedstawienia rozliczenia, czyli przez 60 dni.

Jest to więc mechanizm, który zapewnia anonimowość. Zatem na cegiełkach w gruncie rzeczy wszystko się kończy.

Czyli one są tutaj szarą strefą - takim elementem, który należałoby wyeliminować z tego systemu?

Tak, cegiełki należałoby wyeliminować. Pieniądze, które są przekazywane partiom, powinny mieć imię i nazwisko. Jak pamiętam w przypadku zbierania pieniędzy na kampanię jednego z posłów pana Palikota, to te wkłady w tę kampanię miały też dosyć specyficzny charakter. Dokonywane były poprzez ludzi, którzy mieli jakiś procent, żeby wpłacać na kampanię pana Palikota. To znana sprawa sprzed kilku lat.

(jad)