"Przemierzając arktyczne tereny, czujesz potęgę tej przyrody, potęgę, która może zgnieść pojedynczego człowieka. Natomiast wobec całej naszej cywilizacji Arktyka jest bardzo krucha" - mówił Adam Wajrak, dziennikarz, podróżnik i przyrodnik, autor książki "Na północ. Jak pokochałem Arktykę" w rozmowie z Marcinem Jędrychem.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Adam Wajrak: Zima to ginąca pora roku

Gościem świątecznego programu "Opowieści z dalekiej północy" w internetowym Radiu RMF24 był Adam Wajrak, który odkrywa tereny arktyczne od 25 lat. W ten świąteczny, zimowy czas przenosimy się wraz z nim na (nie) daleką Północ.

Wajrak zapytany o zamiłowanie do Arktyki, skąd pochodzi sympatia do tego miejsca, odpowiedział, że najpiękniejszym wspomnieniem z dzieciństwa - może wydać się to państwu szalone - była dla mnie zima stulecia. Miałem 7 lat, przypiąłem sobie małe nartki, które dostałem od taty, wchodziłem na te wielkie zaspy i wyobrażałem sobie, że jestem na wielkiej wyprawie polarnej.

Dziennikarz w młodości czytał wiele opowieści traperskich, by następnie skonfrontować prawdziwą Północ z tą książkową. Musiałem zobaczyć, czy naprawdę jest tam tak fajnie, a okazało się, że jest jeszcze fajniej - powiedział.

Arktyka (i nie tylko) jest wyniszczana przez działalność człowieka

Istotne jest zahartowanie ciała, aby lepiej znosić niskie temperatury. Jednak równie ważne jest otwarcie się na dziewiczą naturę. Dla przykładu Arktyka to ekosystem zbliżony do naszej Puszczy Białowieskiej. Na pierwszy rzut oka wydają się bardzo groźne. Są przerażające dla kogoś, kto przyjeżdża np. z miasta - mówił Adam Wajrak.

To są wielkie ekosystemy, wielkie drzewa, wielkie zwierzęta, a tak naprawdę to wszystko jest bardzo kruche. W Puszczy wystarczy piła łańcuchowa, żeby wszystko zniszczyć, a zagrożeniem dla Arktyki są nie tylko zmiany klimatu, ale także masowe polowania, które miały miejsce. (...) Wciąż można trafić na wielkie cmentarzyska wielorybów czy morsów i ten ekosystem nie powrócił do naturalnej równowagi - mówił dalej.

Jednak oba te miejsca są niezaprzeczalnie piękne i majestatyczne. Należy podziwiać potęgę natury z roli obserwatora, nie ingerując w naturalny porządek. Czujesz potęgę tej przyrody, potęgę, która może zgnieść pojedynczego człowieka. Natomiast wobec całej naszej cywilizacji Arktyka jest bardzo krucha - podkreślał Adam Wajrak.

Lód morski w Arktyce jest taką podstawą ekosystemu jak u nas drzewa. Od niego zależy produkcja fitoplanktonu, czyli planktonu roślinnego, a później planktonu, którym żywią się wszystkie zwierzęta w łańcuchu pokarmowym, więc jeżeli tego lodu nie będzie to wszystko się zawali - tłumaczył podróżnik.

Wajrak przez własne doświadczenie potrafi zauważyć gołym okiem jak znacznie ubyło lodu arktycznego na przestrzeni lat. Tak samo wskazują na to dane statystyczne. Co by pomyślał człowiek, który kocha Afrykę, gdyby mu powiedziano, że za 10 lub 15 lat zniknie Kenia, a już zniknęła Tanzania, bo to są mniej więcej takie obszary - relacjonował.

Spotkania oko w oko z arktyczną fauną

Dziennikarz zapytany o spotkania z dzikimi zwierzętami odpowiedział, że najbardziej niezwykłe to te z niedźwiedziami. Trzeba mieć tam broń ze względu na możliwość ataku niedźwiedzia, chociaż mi przy wielu spotkaniach to się nie zdarzyło. (...) Raz niedźwiedź przeszedł koło naszego namiotu, a myśmy tego nie zauważyli, bo smacznie spaliśmy. To też pokazuje jak czasami brakowało nam wyobraźni - opowiadał.

Innymi wyjątkowymi arktycznymi ssakami są lisy polarne. To arktyczni twardziele wyposażeni w takie futro, które jest totalną izolacją. (...) Niedawno widziałem jak taki lis zwinął się w kłębek niczym kot i zasnął na śniegu. Później odszedł, a po nim nie było najmniejszego śladu, nawet od ciepła. Lisy polarne są też niesamowitymi wędrowcami. (...) Pewna lisiczka z obrożą z nadajnikiem przebyła dystans od norweskiego Spitsbergenu, przez Grenlandię, aż do kanadyjskiej Arktyki. To są tysiące kilometrów po dryfującym lodzie - mówił.

Gdzie zacząć nasze własne polarne przygody?

Polarne przygody można mieć tuż za rogiem, tuż obok nas. Ja np. bardzo często chodzę nad oblodzone rzeki. Tylko błagam was - nie wychodźcie na ten lód, bo lód na rzece jest wyjątkowo zdradliwy. Bezpieczne chodzenie po lodzie morskim znacznie się różni od chodzenia po oblodzonych rzekach i jeziorach. Z lodem nie ma żartów - ostrzegał Adam Wajrak.

Obserwowanie z brzegu jest znacznie bezpieczniejsze. Możemy obserwować masę ptaków - mewy, jemiołuszki, kaczki lodówki, niebieskie zimorodki. Na lód wychodzą bobry i wydry. W Polsce można zobaczyć nawet foki - Ujście Wisły to wspaniałe miejsce, gdzie obecnie znajduje się od 500 do 800 fok szarych. Innym wartym polecenia miejscem jest oblodzona rzeka Biebrza, gdzie z pewnością spotkamy i bobry, i wydry.

Jeżeli ktoś chce się wybrać poza granice Polski, to dziennikarz zdecydowanie poleca nam wysepki Estonii, z których można obserwować dziką przyrodę: Moja pierwsza polarna wycieczka była właśnie do Estonii. (...) Spotkamy tam polarne gatunki takie jak foka obrączkowana czy kaczka edredonowa, która robi gniazda z wyrwanego z piersi puchu. Ten puch jest zbierany przez traperów i robi się z niego później bardzo drogie kurtki i kołdry.

W Europie najbliższą dla nas prawdziwą Arktyką jest norweska prowincja Svalbard z główną wyspą Spitsbergen, gdzie można dolecieć nawet samolotem rejsowym. To jest taka kieszonkowa Arktyka, gdzie te wszystkie rzeczy charakterystyczne dla Arktyki są skupione na bardzo małej powierzchni - mówił przyrodnik.

Jedyne o co bym prosił to o to, żeby to potraktować poważnie. To jednak jest Arktyka i trzeba stosować się do zasad, o których można przeczytać na stronie gubernatora Spitsbergen - jakie tam są zasady, jak trzeba się poruszać, jak trzeba się przygotować itd. Wtedy zaoszczędzicie sobie kłopotów i zaoszczędzicie kłopotów tamtejszej przyrodzie - dodał.

Jak wygląda życie mieszkańców arktycznych terenów?

Pierwszą grupą, którą należy wymienić są naukowcy. Uważamy ich za strasznych nudziarzy, a ja uważam, że właśnie naukowcy wprowadzają nas w niezwykły świat, a gdyby nie ci ludzie to ja nie przeżyłbym tych wszystkich przygód. Oni są bardzo przygodowi - nie ma z nimi nudy - zaznaczał Wajrak.

Mój kolega Sebastian wraz z rodziną mieszkają na Spitsbergenie od bardzo wielu lat (...) Sebastian zna się na wszystkich sprzętach, które tam trzeba mieć. Jest naprawdę chodzącą arktyczną encyklopedią. (...) Longyearbyen to miasteczko bardzo sympatycznych ludzi wielu narodowości. (...) To jest bardzo kolorowe, wesołe miasteczko - mówił dalej.

W 2000 roku na Grenlandii spotkałem prawdziwych Inuitów (Eskimosów), którzy delikatnie korzystali z tego środowiska i żyli bardzo tradycyjnie. (...) W wiosce, w której byłem oni sobie sami narzucili zakaz korzystania ze skuterów śnieżnych - potężnych maszyn, które spalają po prostu olbrzymie ilości paliwa - opowiadał.

Zima to ginąca pora roku

Świat, który znamy wkrótce przestanie istnieć. Świat polarny kończy się także dla Inuitów. Zima to ginąca pora roku, ona od nas po prostu odchodzi. Korzystajcie z niej póki możecie - powiedział Adam Wajrak.

Byłem wychowany w szkole przyrodniczej, która uczyła, żeby nie pokazywać ludziom przyrody, "bo przyjdą, bo zadepczą". Okazało się, że to bardzo niedobre podejście, bo ludzie bronią cennych miejsc, wtedy kiedy już je znają i kochają. Dlatego zachęcam ludzi, żeby przyjeżdżali do Puszczy Białowieskiej, żeby ją oglądali taką jaką jest - dziką, wspaniałą - bo wtedy będą o nią walczyć - tłumaczył Adam Wajrak.

Chciałbym, żeby jak najwięcej tego świata ocalało. Chciałbym, żebyśmy zmienili się w świadków, w czułych obserwatorów, którzy będą bronić przyrody - takie życzenia świąteczne usłyszeliśmy na koniec rozmowy.

Opracowanie: Rafał Szarek