"Szukałam w internecie taty. To był odruch bezwarunkowy i dlatego obejrzałam drastyczne zdjęcia ofiar katastrofy smoleńskiej opublikowane przez rosyjskich blogerów" - mówi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM córka posła Zbigniewa Wassermanna, ofiary tragedii smoleńskiej.
Michał Kowalewski: Spotykamy się krótko po internetowej publikacji drastycznych zdjęć ofiar katastrofy, czy pani je widziała?
Małgorzata Wassermann: Tak, widziałam te zdjęcia.
Dlaczego się pani zdecydowała je oglądać?
To był taki odruch bezwarunkowy. Myślę, że on zadziałał u każdego z nas - tzn. po prostu każdy poszedł szukać swojego bliskiego i powiem szczerze, że szukałam w internecie taty.
Czy pani znalazła?
Na szczęście nie.
Jaka jest pani opinia: czy te zdjęcia powinny być publikowane?
Myślę, że to się nie mieści w pojęciu naszej kultury i cywilizacji. Nie pokazuje się takich zdjęć. Jest to bardzo dla nas bolesne. Muszę powiedzieć, że dla wielu osób jest to ogromny szok, bo przecież wiele z nich - tak jak ja - zdecydowało celowo, że nie chce oglądać zwłok i chce zachować w pamięci swojego bliskiego, takiego jaki był w ciągu życia. I tak na prawdę zetknął się z tymi zdjęciami. Pewnie sama tych zdjęć szukałam, ale to już było silniejsze. To było oczywiste, że chcę zobaczyć, czy on tam jest. Sprawiło to nam ogromny ból, ale myślę, że już tyle rzeczy go u nas wywołało, że to jest tylko rzecz kolejna.
W tej chwili sytuacja wydaję się być nie do opanowania. Każdy, kto te zdjęcia widział może je zapisać na swoim dysku, komputerze i publikować na stronach internetowych, na portalach społecznościowych. Na razie media uznają apel ministra spraw zagranicznych o niepublikowanie zdjęć.
Internet jest nie do opanowania, natomiast jestem głęboko przekonana o tym, że te zdjęcia nie są publikowane przez przypadek, że to jest zorganizowana akcja i sytuacja stworzona przez stronę rosyjską. Zresztą wystarczy prześledzić te ostatnie 30 miesięcy - to nie jest pierwsza taka akcja. Myślę, że może mieć to związek choćby z tym faktem, że ciała zostały zamienione. Rosjanie regularnie uderzają w nas tą katastrofą i w zasadzie zachowaniem naszego państwa. Co kilka miesięcy. Przypomnę sposób publikacji i treść raportu pani Anodiny. Przypomnę sytuację, w której małżonka pana prezydenta pojechała razem z częścią rodzin na miejsce i w zasadzie w nocy przed nosem zamieniono jej tablicę. Teraz są te zdjęcia. Przecież to ma pewną regularność i to wszystko nie jest przypadkowe.
Powiedziała pani: akcja zorganizowana. Na jakim poziomie? Rosyjscy blogerzy, od których rzekomo ta publikacja pochodziła - Anton Sizych i Tatiana Karacuba - zaprzeczają.
Odwołam się tu choćby do filmu pani Anity Gargas, która pojechała na miejsce i chciała rozmawiać z osobami, które albo były w pobliżu katastrofy, albo ją widziały. Nikt tam nie chciał rozmawiać, każdy był wystraszony i prosił, żeby mu dać święty spokój, bo się boi. Nie bądźmy dziećmi i nie dajmy sobie wmówić, że w takim państwie jak Rosja - i przy takiej sprawie - ktoś może robić cokolwiek na własną rękę.
Czy według pani coś wskazuje na to, kto mógł zrobić te fotografie?
Część z tych fotografii jest zrobionych ewidentnie przez osoby, które miały swobodny dostęp do prosektorium, do ciał. Tym bardziej, że byłam tam na miejscu i wiem, że to nie jest tak, że można się było swobodnie poruszać między tymi budynkami, albo można było gdzieś wejść samemu. Było się w dużej asyście strony rosyjskiej - bo przypomnę, że polskiej nie było - i w zasadzie nie mieliśmy żadnej możliwości poruszania się samodzielnie, więc proszę sobie wyobrazić sytuację odwrotną, że doszłoby do tego w Polsce. Przecież to jest oczywiste, że nie byłoby trudne ustalenie źródła w Polsce, po prostu zebrano by te osoby, które uczestniczyły w danej czynności, przesłuchano by, sprawdzono im sprzęt do nagrywania - i to byłoby bardzo proste, aby do tego dojść. Po prostu strona rosyjska nie chce do tego dojść, to jest oczywiste. Nie po to zresztą to robi.
Prokuratury polska i rosyjska zaprzeczają, że źródłem tego przecieku były materiały z ich śledztw.
Gdybyście państwo znali akta i pytania ze strony prokuratury polskiej i odpowiedzi ze strony rosyjskiej to zobaczylibyście, że kłamanie w żywe oczy nie jest im obce na co dzień.
Czy pani - i inne rodziny ofiar katastrofy - próbowaliście się już po tej publikacji kontaktować z prokuraturą?
Trudno mi odpowiedzieć na pytanie: co zrobiły inne rodziny. Ja nie próbowałam kontaktować się z prokuraturą, mam nadzieję, że działania będą podejmowane. Zdaję sobie sprawę z tego, że dzisiaj my na terytorium federacji rosyjskiej możemy niewiele. Ale powiem szczerze, chciałabym by rząd polski zachował się w sposób bardzo stanowczy i na razie reaguje - troszkę później, można było może wcześniej - ale oby mu starczyło tej stanowczości. Bo do tej pory - jeżeli chodzi o katastrofę - do działania były bardziej zachowawcze.
Antoni Macierewicz składa zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, znieważenia prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jego rodziny oraz zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej. Na jutro jest zaplanowana konferencja smoleńska, spotkanie z ekspertami badającymi materiały dot. katastrofy. Czego możemy oczekiwać po tym spotkaniu?
Muszę powiedzieć, że my sobie bardzo wiele obiecujemy. Widziałam program jutrzejszego spotkania, jest bardzo bogaty. Tam swoje referaty będą wygłaszać specjaliści - jeśli chodzi o wszystkie dziedziny. Z tego co wiem, bardzo obszernie przygotowywano się do tej konferencji. Chcę zaznaczyć wyraźnie, że naukowcy dysponują materiałami źródłowymi, bowiem prokuratura udostępniła im je. Jest możliwość śledzenia tej konferencji w internecie i mam nadzieję, że jutro usłyszymy wiele ciekawych rzeczy.