Sąd Rejonowy w Piotrkowie Trybunalski skazał Kamila Durczoka na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Dziennikarz w 2019 r., będąc pod wpływem alkoholu, spowodował kolizję na drodze krajowej nr 1.
Kamil Durczok został oskarżony przez prokuraturę o prowadzenie auta po pijanemu oraz sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Groziło mu do 12 lat więzienia.
Dziennikarz został uznany winnym tego, że 26 lipca 2019 r., będąc w stanie nietrzeźwości, prowadził samochód marki bmw x6 na autostradzie A1 oraz spowodował zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu poprzez najechanie na słupki rozdzielające pasy ruchu na remontowanym odcinku drogi krajowej nr 1 w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego.
Sąd skazał Kamila Durczoka na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Dziennikarz nie może także prowadzić pojazdów przez okres 5 lat i musi wpłacić 30 tys. zł na Fundusz Sprawiedliwości. Wyrok nie jest prawomocny.
Kamil Durczok podczas ogłaszania wyroku nie był obecny na sali.
Na ostatniej rozprawie 17 marca sąd wysłuchał policjanta, który został wezwany do kolizji spowodowanej przez Kamila Durczoka oraz zapoznał się z opinią biegłych z zakresu chemii i toksykologii.
Funkcjonariusz drogówki przyznał, że na miejscu zdarzenia wyczuł od dziennikarza woń alkoholu. W krwi Kamila Durczoka oprócz stężenia alkoholu wykryto także ślady substancji, będące składnikami leków o charakterze psychotropowym, przeciwlękowym, uspokajającym. W opinii biegłych mogły one osłabić zdolność reakcji na zagrożenia w ruchu drogowym i opóźniały reakcje. Substancje nie mogły być łączone z alkoholem, ponieważ potęgowało to ich działanie.
Biegli nie potrafili jednak wskazać, kiedy i w jakiej dawce dziennikarz mógł zażyć lekarstwa.
Sam alkohol zidentyfikowany we krwi oskarżonego był wykazany w znacznym stężeniu, definiowanym jako znaczący stan nietrzeźwości. Stężenie wykazane w badaniach może prowadzić do upośledzenia psychomotoryki kierowcy, braku barier, brawury, oceny złej odległości od przeszkody na drodze, zawrotów głowy i wiele innych skutków, niezależnie od leków, które przyjmował - ocenił w połowie marca biegły Rafał Celiński. Dodał, że alkohol w połączeniu z takimi substancjami może prowadzić do wystąpienia interakcji między lekami i alkoholem, np. interakcję synergistyczną, która polega na wzmocnieniu działania leków przez obecny we krwi alkohol i odwrotnie.
W mowie końcowej prokurator Anna Mosur wniosła o uznanie dziennikarza winnym i wymierzenie mu kary 2,5 roku pozbawienia wolności, a także siedmioletni zakaz prowadzenia pojazdów i nakaz wpłaty 50 tys. zł na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.
Oskarżony poruszał się pojazdem, który był wyposażony w opony zimowe. Samochód pokrzywdzonego ważył ponad 2,2 tys. kg. To, że w okolicach Piotrkowa nie doszło do tragicznego w skutkach zdarzenia, to szczęśliwy dla oskarżonego splot okoliczności - zaznaczyła prok. Mosur.
Obrońca Kamila Durczoka mec. Łukasz Isenko nie kwestionował winy klienta, jeśli chodzi o prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu. Podważał jednak na podstawie opinii biegłych zarzut dotyczący zagrożenia powstania katastrofy w ruchu lądowym.
Katastrofa to jest coś więcej niż zagrożenie wypadkiem czy zderzeniem. To zdarzenie, którego rozmiary są wykraczające poza np. kolizję dwóch pojazdów, co w tych realiach sprawy ewentualnie mogło mieć miejsce. I biegli powiedzieli, że w ramach tego zdarzenia zagrożeniem były objęte kierująca i pasażerka toyoty avensis. I tylko ewentualnie w ramach tego pojazdu można mówić o jakimś niebezpieczeństwie, które zostało wykreowane przez najechanie na słupek. Ale to nie spełnia znamienia katastrofy, o której możemy mówić przy zagrożeniu dla 10 osób lub więcej - argumentował w połowie marca mec. Isenko.
Obrońca Kamila Durczoka poprosił o karę w postaci ograniczenia wolności, prac społecznych lub o warunkowe zawieszenie kary.
Trzeba sobie zdać sprawę, że oskarżony w swojej karierze zawodowej zaliczył dość duży spadek i psychicznie musiało to wywrzeć mocne wrażenie na jego osobowości. Niestety, zdarza się tak, że takie problemy są rozwiązywane alkoholem. To nie jest rozwiązanie, ale takie sytuacje się zdarzają. (...) Niewątpliwie już samo relacjonowanie tej sprawy przez media jest dla oskarżonego wychowawcze i obciążające - tłumaczył.