Piłkarze Barcelony pokonali w Madrycie Real 4:0 w 12. kolejce hiszpańskiej ekstraklasy, odnosząc 91. zwycięstwo w 231. meczu z tym rywalem. "Królewscy" mogą pochwalić się już tylko jednym triumfem więcej. To najwyższa wygrana Katalończyków z Realem od pięciu lat.
Gospodarze przystąpili do sobotniego spotkania wzmocnieni powrotem kilku do niedawna kontuzjowanych piłkarzy, m.in. Kolumbijczyka Jamesa Rodrigueza, Walijczyka Garetha Bale'a czy Francuza Karima Benzemy. Nie zabrakło też Portugalczyka Cristiano Ronaldo.
Z kolei goście rozpoczęli bez Argentyńczyka Lionela Messiego, który nie powrócił jeszcze do pełni sił po odniesionej we wrześniu kontuzji kolana. Gwiazdor "Blaugrany" zasiadł na ławce rezerwowych i zabrakło go w wyjściowym składzie na Gran Derbi po raz pierwszy od ośmiu lat - od 2007 roku grał od pierwszej minuty w każdym z 27 kolejnych starć z odwiecznym rywalem.
Nie zawiódł jednak niezwykle skuteczny w minionych tygodniach duet Neymar i Luis Suarez. Brazylijczyk i Urugwajczyk zdobyli 20 z ostatnich 21 ligowych goli swojego zespołu, wliczając sobotnie trafienia w El Clasico.
W 11. minucie Suarez wykorzystał sprytne podanie Sergi Roberto i pokonał kostarykańskiego bramkarza Keylora Navasa z linii pola karnego. Z kolei Neymar wpisał się na listę strzelców w 39. minucie po podaniu Andresa Iniesty. Gospodarze reklamowali w tej sytuacji pozycję spaloną Brazylijczyka, ale sędziowie uznali bramkę.
W pierwszej połowie Barcelona miała wyraźną przewagę. Oddała dziewięć strzałów, w tym cztery celne, a Real na bramkę rywali uderzył tylko raz. Goście byli przy piłce przez prawie 63 procent czasu gry. Stracili jednak w 27. minucie z powodu kontuzji Argentyńczyka Javiera Mascherano.
Nie byłoby przesadą powiedzieć, że to najłatwiejszy mecz Barcelony w tym sezonie. BATE Borysów postawiło jej większy opór - skomentował w przerwie relacjonujący to spotkanie dla BBC reporter Andy West.
Po zmianie stron gospodarze nie byli w stanie odwrócić losów rywalizacji. W 53. minucie Neymar asystował przy trzecim golu, którego strzelił Iniesta, rewanżując się reprezentantowi Hiszpanii za decydujące podanie w pierwszej połowie. Serwis statystyczny Opta poinformował, że Iniesta zaliczył dopiero pierwszą bramkę i pierwszą asystę w 32. występie w El Clasico.
Mimo wysokiego prowadzenia, trener Luis Enrique zdecydował się wprowadzić na boisko Messiego, który w 57. minucie zmienił Chorwata Ivana Rakitica. W 74. Suarez ustalił wynik na 4:0 po składnej akcji gości, którzy wymienili kilka podań z pierwszej piłki.
To najwyższe zwycięstwo Barcelony od sezonu 2010/11, kiedy wygrała przed własną publicznością 5:0. Z kolei dwa lata wcześniej rozgromiła "Królewskich" na wyjeździe 6:2, co było jej najpokaźniejszą wygraną na boisku Realu. W sobotę znów pokonała ich czterema bramkami.
Okolice stadionu patrolowało blisko 3000 funkcjonariuszy ochrony i policji, w akcję zaangażowano też helikoptery. Wzmożone środki bezpieczeństwa to efekt zamachów terrorystycznych w Paryżu, które pozbawiły życia 130 osób.
Drugi w tabeli La Liga Real ma 24 punkty i traci już sześć do Katalończyków. Spadnie na trzecią pozycję, jeśli w niedzielę jego lokalny rywal Atletico (23) wygra na wyjeździe z Betisem Sewilla.
Był to 171. ligowy mecz "Królewskich" z Barceloną. Katalończycy odnieśli 68. zwycięstwo, Real wciąż ma o trzy więcej. Wliczając wszystkie rozgrywki, w 231 starciach madrytczycy byli górą 92 razy, a "Blaugrana" wygrała o jedno spotkanie mniej.
We wcześniejszym sobotnim meczu Sevilla przegrała w San Sebastian z Realem Sociedad 0:2. Grzegorz Krychowiak rozegrał cały mecz w ekipie gości, która ma 15 punktów i zajmuje 10. miejsce w tabeli ekstraklasy.
(j.)