Szpitale w stanie agonii. Ich zadłużenie osiągnęło już 8 miliardów złotych. Według obliczeń dyrektorów placówek służby zdrowia pieniędzy, które daje im Narodowy Fundusz Zdrowia, na pewno nie starczy na cały rok. Jednak prezes Funduszu uważa, że sytuacja jest opanowana. Tylko skąd ten optymizm?
Dyrektorzy placówek domagają się od NFZ rekompensat z tytułu tzw. ustawy 203 i zapłaty za świadczenia wykonane w ubiegłym roku ponad zakontraktowany limit. Szpitale chcą też podwyżek tegorocznych kontraktów, które zostały ich zdaniem skandalicznie zaniżone. Obliczono, że pieniędzy z Narodowego Funduszu Zdrowia na pewno nie wystarczy na cały rok.
Lesław Abramowicz, szef NFZ, zapewnia jednak, że pieniędzy nie zabraknie, a na podpisane kontrakty są pieniądze. Prezes Funduszu mówi ponadto, że jeżeli szpital wykonuje więcej zabiegów, niż zakontraktował, to jest to tylko sprawa szpitala, bo nie powinny one przekraczać limitów.
Szpital powinien też ustawić ewentualnie tych pacjentów do kolejki, tam gdzie się da, oczywiście. Jeśli są to porody, złamania, to o żadnej kolejce nie może być mowy. Ale jeśli są to jakieś operacje planowe, to jeśli limit ma mniejszy, to powinien to rozłożyć sobie w czasie, a reszta pacjentów musiałaby czekać na ten zabieg, jeśli nie jest to zabieg konieczny - mówi Abramowicz.
NFZ zapłaci więc za „nadlimitowe” zabiegi, ale tylko te ratujące życie. Nie będzie płacił za puste łóżka, które – jak mówi - zapełniali lekarze. Podobną taktykę stosuje prezes w stosunku do spornej kwestii podwyżek z tzw. ustawy 203 – to nie jest sprawa NFZ i pan prezes nie będzie się tym zajmował. W tej sytuacji pozostaje nam jedynie życzyć wszystkim dużo zdrowia...