Wielkie dinozaury mogły nie przypominać tych powolnych, wygrzewających się na słońcu gadów, które sobie wyobrażamy. Najnowsze badania naukowców z Autonomous University of Barcelona sugerują, że te olbrzymy mogły być stałocieplne. Jak pisze w najnowszym numerze czasopismo "Nature" najnowsze odkrycie może prowadzić do zupełnie nowych wniosków, dotyczących trybu życia i przemiany materii przynajmniej tych największych roślinożernych olbrzymów.
Wygląda na to, że dominujące do tej pory wśród naukowców przekonanie o zmiennocieplności dinozaurów było oparte na błędnym rozumowaniu. W ich kościach obserwowano linie wzrostu, podobne do słojów w pniach drzew, które miały wskazywać na zmienność tempa ich przyrastania, zależną od pory roku i dostępności pożywienia. Interpretowano to jako dowód zależności ich przemiany materii od nasłonecznienia.
Najnowsze badania kości współczesnych przeżuwaczy, stałocieplnych zwierząt takich jak owce, czy krowy pokazały jednak, że i u nich takie linie wzrostu są obecne. Wydaje się więc, że nie mają one nic wspólnego ze zmiennocieplnością. Jak się przypuszcza te nowe argumenty za stałocieplnością dinozaurów mogą zmienić wiele opinii na temat ich trybu życia, rozmnażania i przemiany materii.
Badacze z Barcelony podkreślają, że ich odkrycie jest kolejnym z rosnącej listy argumentów za tym, ze dinozaury mogły być ciepłokrwiste. Mimo to, wiele argumentów za ich zmiennocieplnością, zwłaszcza tych, nie opierajacych się na badaniach szkieletu, wciąż pozostaje w mocy. Nadal między innymi trudno obalić argument, że dinozaury miały zbyt małą pojemność płuc, by dostarczyć mięśniom odpowiednio dużą ilość tlenu. Sprawa wymaga więc dalszych badań.