Koniec świata rozpocznie się 21 maja i trwać będzie aż do 21 października tego roku - twierdzi Harold Camping, 89-letni amerykański badacz Biblii. Naukowcy uważają jednak, że ludzkość ma przed sobą znacznie dłuższą perspektywę i zanikanie życia przewidują za ok. 5 mld lat.
Zdaniem Campinga, szefa internetowego radia religijnego Your Family, naszą planetę nawiedzą w sobotę trzęsienia ziemi, które w każdym kraju rozpoczną się o godz. 18 czasu lokalnego. Amerykanin twierdzi, że już w pierwszym dniu kataklizmu ma zginąć 98 proc. ludności, ale dopiero 21 października nastąpi Sąd Ostateczny. Szef radia Your Family wyliczył te informacje z Biblii na podstawie znanego sobie algorytmu. Wcześniej ogłaszał już, że koniec świata nastąpi we wrześniu 1994 r.
Czas dla człowieka w naszej kulturze musi mieć początek i koniec. Granica zawsze była pewnym fenomenem, którego człowiek się obawiał, ale z drugiej strony ona fascynuje - zauważa etnolog, dr Grzegorz Odoj z Uniwersytetu Śląskiego. Człowiek obawia się końca i chce się do niego przygotować. Nie chce, żeby go ten koniec zaskoczył. W związku z tym niekiedy wierzy tym, którzy są w stanie to przewidzieć. Bo oni - mamy nadzieję - powiedzą nam, jak się do tego końca przygotować - wyjaśnia etnolog.
W przepowiednie końca świata wierzą osoby religijne w sposób szczególny - te, które źle czują się w typowych kościołach, które kontestują utrwalone struktury religijne. Są to osoby o rozchwianych emocjach, które poszukują alternatywy dla swojego życia religijnego i które szukają uproszczonych wyjaśnień - uważa religioznawca, dr hab. Piotr Balcerowicz ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. Jeżeli jakaś charyzmatyczna osoba twierdzi, że ma kontakt z Bogiem, że odkryła pewne tajemnice innym niedostępne, to ci ludzie rozchwiani emocjonalnie jej wierzą, czują się bezpiecznie. Mają bowiem poczucie, że znajdują jakieś wyjaśnienie w życiu, odpowiedź na swoje problemy. Wtedy prorok staje się wtedy ich przewodnikiem życiowym - tłumaczy.