Czy konkubinat oznacza równy podział domowych obowiązków? Niekoniecznie. Badania socjolożek z Cornell University i University of Indianapolis pokazują, że nieformalne pary podążają w tej sprawie tradycyjną ścieżką, a kobiety biorą na siebie nieproporcjonalnie dużą część domowych zajęć, nawet jeśli w danym związku to one pracują zawodowo, a mężczyzna nie. Pisze o tym w najnowszym numerze czasopismo "Qualitative Sociology".
Życie w konkubinacie uważane jest wciąż za łamanie pewnych konwencji. Z badań wynika jednak, że nie wszystkich konwencji to dotyczy. Mężczyźni coraz chętniej przystają na sytuację, w której kobieta nie tylko pracuje zawodowo, ale zarabia więcej od nich. Równocześnie nie uważają jednak, by przejęcie części domowych obowiązków było w ich przypadku wskazaną formą rewanżu. Z drugiej strony kobiety, wyrażając oczekiwanie równości przy podziale obowiązków, często "nadzorują" powierzane mężczyźnie domowe prace i w praktyce same czują się za nie odpowiedzialne.
W badaniu wzięto pod uwagę 30 par w wieku od 19 do 35 lat. Okazało się, że można je podzielić na trzy kategorie. Pierwsza z nich obejmowała pary, w których obie osoby akceptowały "tradycyjny" model ról mężczyzny i kobiety. Kolejną grupą były pary, w których jedna strona, zwykle kobieta, domagała się, często bezskutecznie, równiejszego podziału obowiązków. Trzecią grupę stanowiły zaś pary, w których kobieta zarabia więcej niż mężczyzna, a mimo to musi brać na siebie więcej domowych prac niż on.
Wygląda na to, że nawet wśród par, które podkreślają wolę przełamania tradycyjnych ról żywiciela rodziny i gospodyni domowej, rzeczywistość daleko odbiega od deklarowanej równości. Zdaniem współautorki pracy, profesor Sharon Sassler z Cornell University, ponieważ okres konkubinatu często poprzedza małżeństwo, fakt, że taki nierówny podział ról tworzy się już na tym etapie, nie pozostaje potem bez wpływu na to, jak pary układają sobie życie już jako mąż i żona.