Zanosi się na nowe kontrowersje, związane z planami genetycznej modyfikacji dzieci na etapie embrionalnym. Nieco ponad pół roku po tym, jak naukowy świat potępił eksperymenty Chińczyka He Jiankui z Southern University of Science and Technology w Shenzhen, w wyniku których na świat miały przyjść bliźniaczki odporne na infekcję wirusem HIV, rosyjski genetyk zapowiada modyfikacje, które dadzą dzieciom słuch. Denis Rebrikow w rozmowie z tygodnikiem "New Scientist" zapowiada, że w ciągu kilku tygodni wystąpi do władz rosyjskich o zgodę na zastosowanie procedury edycji genów CRISPR w przypadku dzieci dwojga niesłyszących rodziców. Korekta jednego genu ma sprawić, że dzieci będą słyszały normalnie.
Rebrikow, który pracuje w Kulakov National Medical Research Center for Obstetrics, Gynecology and Perinatology w Moskwie, największej klinice płodności w Rosji, poinformował, że zgłosiło się do niego pięć niesłyszących par, które z powodu genetycznej mutacji nie mogą mieć zdrowych dzieci. Jego zdaniem, korekta genu, która za to odpowiada, jest możliwa i powinna przynieść przełomowe skutki. Zdaniem innych ekspertów, cel takiej procedury wydaje się znacznie bardziej uzasadniony niż w przypadku chińskich bliźniaczek. Argumenty dotyczące nadmiernego ryzyka zabiegu są jednak wciąż aktualne.
Problemem jest, często spotykana w zachodniej Syberii, mutacja genu GJB2. W parach, które miałyby wziąć udział w tym eksperymencie, zarówno mężczyźni, jak i kobiety mają tę mutację. Ich dzieci nie mają żadnych szans, by choroba się u nich nie rozwinęła. W tym przypadku korekta genów jest praktycznie jedyną możliwą opcją. Większość naukowców uważa, że tego typu przypadki faktycznie uzasadniają wykorzystanie metody CRISPR na etapie embrionalnym. Nawet zwykli ludzie są w stanie to zrozumieć - podkreśla Rebrikow. Bez korekty tej mutacji każde dziecko takiej pary będzie głuche - dodaje.
Kiedy w listopadzie ubiegłego roku świat obiegła informacja o zmodyfikowanych chińskich bliźniaczkach, których ojciec był zarażony wirusem HIV, zgodnie argumentowano, że edycja genów była niepotrzebna, bo istnieje wiele prostszych i bezpieczniejszych sposobów, w jakie można zapobiec infekcji. Tym razem też pojawiają się komentarze, że głuchota nie jest chorobą śmiertelną i stosowanie procedury, której bezpieczeństwo nie zostało potwierdzone, może być nadmiernym ryzykiem. Wciąż nie możemy być pewni, że edycja będzie dotyczyła tylko wskazanego genu i nie przyniesie niepożądanych efektów ubocznych.
Sprawa ma jeszcze inny wątek. Czasopismo "Nature" donosiło przed miesiącem, że ten sam Rebrikow, wzorem He Jiankui, zamierza także stworzyć dzieci odporne na HIV. W rozmowie z tygodnikiem zapowiadał tylko, że chce przeprowadzić edycję genów embrionów, których matki są nosicielkami HIV. I tu komentatorzy wskazywali, że taka procedura nie jest niezbędna. Nie do końca jest pewne, czy jego deklaracje są w pełni wiarygodne, czy są formą poszukiwania popularności. Tym co Rebrikowa od He odróżnia, jest otwartość z jaką o swych planach mówi i deklaracje, że zamierza oficjalnie występować o zgodę odpowiednich komisji etycznych.