Piękne, roznegliżowane tancerki, przepych kostiumów i strugi szampana - to przepis na sukces sławnego kabaretu Lido na paryskich Polach Elizejskich, który pobił we Francji rekord. Spektakl "Le Bonheur", czyli "Szczęście", zobaczyło już blisko 6 milionów turystów z całego świata.
Zdecydowana większość widzów jest oczarowana. Całe przedstawienie jest fantastyczne! Tancerki są pełne wdzięku i wspaniale tańczą. Czegoś takiego nie można zobaczyć nigdzie indziej na świecie, nawet w Las Vegas - mówi korespondentowi RMF FM Markowi Gładyszowi uradowany turysta z Hongkongu. Bardzo, bardzo mi się podobało. Piękna choreografia, kostiumy. No i tancerki też są piękne - dodaje turystka z Kanady.
W czasie spektaklu za kulisami panuje zawsze pośpiech. Kilkadziesiąt tancerek z zespołu "Bluebell girls" zmienia kostiumy aż 16 razy w ciągu każdego przedstawienia - za każdym razem mają tylko kilka minut, by przeobrazić się np. z rajskich ptaków z długimi kolorowymi piórami - a niektóre pióropusze są tak wielkie, że ważą ponad 5 kilogramów - w niewolnice ze starożytnego Egiptu czy hinduskie boginie.
To meczące - zwłaszcza, że tańczymy w nocy, więc prawie nie widzimy światła dziennego. Ale gra jest warta świeczki, bo to najlepsze miejsce na świecie, by tańczyć - później można zrobić międzynarodową karierę - podkreśla w rozmowie z naszym korespondentem angielska tancerka.
"Lido" ma swoje sekrety. Jedną z tajemnic sukcesu są "tancerki-gigantki". W tym paryskim kabarecie tancerki mają średnio 180 cm wzrostu. Nie chciano ich w zespołach baletowych, bo były zbyt wysokie, a w Lido mogą wreszcie pokazać swój talent. Są przyjmowane z otwartymi rękami, bo lepiej widać je na scenie. Kiedy tancerka jest wysoka, zazwyczaj trudno jej znaleźć pracę. Tu staje się to atutem - przedstawienie robi wrażenie, bo wszystkie jesteśmy bardzo wysokie i smukłe. To dla mnie idealne miejsce - wyjaśnia Markowi Gładyszowi młoda Brytyjka.
Najwięcej jest tancerek z Wysp Brytyjskich i Australii. Samych Francuzek jest mało, bo według szefów kabaretu są one zazwyczaj... zbyt niskie.
"Bluebell girls" można porównać do sportowców wyczynowych. Niezwykle intensywny rytm pracy, dwa spektakle każdej nocy, dieta, codzienne sprawdzanie wagi i trening, by pozostać w formie. Efekt: już w wieku 30-35 lat tancerki opadają z sił. Bardzo się o nie troszczymy. Wiemy, że ich kariera jest krótka i powinny zadbać o swoją przyszłość. Fundujemy im więc staże. Jedne będą później próbowały swoich sił jako projektantki mody, inne chcą np. zakładać prywatne szkoły tańca lub jogi - tłumaczy naszemu korespondentowi przedstawiciel dyrekcji Lido Eric Lanuit. Nie zawsze jest jednak łatwo. Czasami trudno oprzeć się pokusie pozostania w łóżku przez cały dzień. Na szczęście dobrze tu zarabiamy - mówi z uśmiechem występująca w Lido Angielka.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video