"Największą radość miałem tu, w Krakowie, gdy w Kinie Kijów szła "Seksmisja". Podchodziłem pod kino z tyłu i patrzyłem na ludzi, którzy pierwszy raz od 2, 3, 4 lat byli roześmiani" - mówił RMF FM Jerzy Stuhr w specjalnym wywiadzie z okazji 40. rocznicy premiery "Seksmisji" wyreżyserowanej przez Juliusza Machulskiego. Aktor opowiedział Bogdanowi Zalewskiemu o wyzwaniach związanych z pracą na planie tego kultowego obrazu, który mimo upływu lat nadal śmieszy Polaków. Wiele ekranowych dialogów na dobre weszło do języka potocznego.
W rozmowie z Bogdanem Zalewskim Jerzy Stuhr przyznał, że "Seksmisja" to dla niego jeden z wielu filmów, w których wziął udział. Nie uznaje go za szczególnie istotny. Stwierdził wręcz, że rola Maksa Paradysa do tej pory w pewien sposób mu ciąży.
Zwykli ludzie na ulicy zawsze kojarzą mnie z bohaterem tego filmu - mówił RMF FM Jerzy Stuhr. Bardzo usilnie pracowałem, żeby obraz tego bohatera trochę odwrócić w innych filmach - zwrócił uwagę.
Stuhr wspominał, że cieszyły go reakcje widzów na "Seksmisję" i lubił je obserwować, gdy film był wyświetlany w kinach.
Największą radość miałem tu, w Krakowie, gdy w Kinie Kijów szła "Seksmisja". Podchodziłem pod kino z tyłu i patrzyłem na ludzi, którzy pierwszy raz od 2,3,4 lat byli roześmiani. To była terapia tego filmu - mówił aktor.
Jerzy Stuhr w wywiadzie dla RMF FM wrócił pamięcią do pracy na planie "Seksmisji". Warto przypomnieć, że był to dopiero drugi - po świetnie przyjętym "Vabanku" - pełnometrażowy film fabularny Juliusza Machulskiego. Zdjęcia realizowano m.in. w Wieliczce, Łodzi i Rudzie Pabianickiej.
Był ciężki czas. Tuż po stanie wojennym. Nie było łatwo wydobyć z siebie poczucie humoru, werwę - wspominał aktor. W scenariuszu było bardzo mało dialogów. Tam była akcja. Naszym zadaniem było wypełnić te postaci jakąś prostą, ale psychologią - tłumaczył odtwórca roli Maksa.
W tamtym filmie ważny był rytm. Wiedziałem dokładnie, co powiedzieć. Tylko w jakim rytmie, żeby to było śmieszne? - opisywał Stuhr w rozmowie z RMF FM. Można byłoby troszeczkę wolniej i już nie byłoby tak śmiesznie. To była robota nad rytmem - wyjaśnił aktor.
W rolę Alberta Starskiego, który razem z Maksem zgodził się poddać hibernacji, wcielił się w "Seksmisji" Olgierd Łukaszewicz. Jerzy Stuhr zwrócił uwagę, że reżyser oczekiwał zupełnie innego stylu gry od niego i Łukaszewicza.
Mój bohater był skrojony na miarę Polaka, zwykłego obywatela. Machulski mówił: "Ty, Olo, graj jak u Zanussiego" - opisywał aktor w rozmowie z Bogdanem Zalewskim. Z uśmiechem przyznał, że sam był w tym filmie daleki od standardów znanych z kina moralnego niepokoju.
To nie był łatwy gatunek. To była komedia science fiction w polskich warunkach. Pierwszy raz się spotkałem z takim gatunkiem - mówił RMF FM Jerzy Stuhr.
Bogdan Zalewski pytał też o słynne dialogi z "Seksmisji". Wiele z nich na dobre weszło do języka potocznego. Które z tych sformułowań jest dziś szczególnie na czasie? Zawsze się sprawdza: "Nasi tu byli" - stwierdził dowcipnie Stuhr, nawiązując do sceny, w której bohaterowie odnajdują butelkę po alkoholu.
A ty jak dobrze je pamiętasz? Weź udział w naszym quizie i sprawdź, czy uda ci się zdobyć maksymalną liczbę punktów.