Lars von Trier, twórca słynnego manifestu Dogma, autor budzących wielkie emocje, wielokrotnie nagradzanych filmów: "Przełamując fale" czy "Tańcząc w ciemnościach", szykuje kolejną niespodziankę: nakręci komedię. Pisze już scenariusz i kompletuje obsadę. Zdjęcia zaczynają się w lutym przyszłego roku.
Królestwo Larsa Von Triera to jego pracownia na przedmieściach Kopenhagi; znajduje się na terenie Zentropy, najbardziej chyba ekspansywnej prywatnej wytwórni filmowej w Europie.
Tutaj pracuję - opowiada dziennikarzowi RMF Robertowi Kalinowskiemu. Jak jestem zmęczony - mówi, wskazując na zieloną kanapę - kładę się na krótką drzemkę. Mam tu wszystko czego potrzebuję. Mogę tu nawet spędzić noc. W tej chwili jestem w trakcie pisania nowego scenariusza. Wygląda na to, że von Trier ma na razie dosyć poważnych tematów. Chcę zrobić lekką, tradycyjną komedyjkę - mówi. Mam nadzieję, że będzie zabawna.
Wiadomo już, że w tej komedii zagrają duńscy aktorzy znani z poprzednich filmów reżysera. Von Trier nie byłby sobą, gdyby przy okazji nie kombinował z pracą kamery. Nie ukrywa, że lubi eksperymenty. Nakręcę nowy film przy pomocy komputera. To on zdecyduje, gdzie powinna stać kamera - mówi.
Zentropa to dobre miejsce na takie eksperymenty. Firma ma swoje centrum na przedmieściach Kopenhagi. Ktoś niedoinformowany z trudem domyśliłby się, że w surowych budynkach po koszarach jednostki wojskowej powstają filmy. Na szczęście stosowna jest nazwa tego nietypowego osiedla: Filmbyen - Filmowe Miasteczko - taki napis znajduje się na fladze dumnie powiewającej nad studiami Zentropy.
Podobno wszyscy pracownicy administracyjni Zentropy muszą grać na jakimś instrumencie. Jednak tej zasłyszanej gdzieś informacji nikt nie chce potwierdzić wprost. O tajemnicach Filmowego Miasteczka posłuchaj w relacji Roberta Kalinowskiego:
Firma została założona w 1992 roku przez Larsa Von Triera i Petera Aalbaeka Jensena. Początki były bardzo ciężkie. Pod koniec lat 80. Jensen wyprodukował film, który obejrzało jedynie 69 widzów i był największą klapą w historii duńskiej kinematografii. Von Trier stworzył kilka wysmakowanych wizualnie obrazów, zainteresował nimi nawet organizatorów festiwalu w Cannes, ale punktem zwrotnym stały się dopiero nakręcone już we współpracy z Jensenem "Europa" (1991), a szczególnie "Przełamując fale" (1996). Nie wszyscy wiedzą, że rzemiosła filmowego uczyli Duńczyków także polacy:
Połączenie artystycznego geniuszu von Triera i menedżerskich umiejętności Jensena dało nową jakość. Potrzebowali jednak jeszcze czegoś: chwytliwego sloganu, którym mogliby zainteresować skostniały, zdominowany przez Hollywood świat filmowy. Takim hasłem stała się "Dogma". W 1995 roku ogłoszono słynny manifest grupy filmowców, która powstała w Kopenhadze. Von Trier z kolegami zaapelował o naturalizm w kinie, o kręcenie kamerą z ręki, naturalne światło, autentyczne plenery i dźwięk.
Dziś z perspektywy czasu widać wyraźnie, że "Dogma" była w pierwszym rzędzie genialnym chwytem marketingowym, prowokacyjnym sposobem na poinformowanie fanów kina: proszę państwa, jest w Danii paru zdolnych reżyserów. Zobaczcie ich filmy. I co z tego, że reguły "Dogmy" były łamane od początku. Prowokacja się udała.
Filmy "Dogmy" były świeżym powiewem podobnym do francuskiej Nowej Fali lat 60., ale też nadały duńskim produkcjom rozpoznawalną markę, jaką wcześniej były na przykład tak zwana "szkoła polska", "szkoła czeska" czy "angielscy młodzi gniewni". Przede wszystkim dostaliśmy jednak ciekawe historie o otaczającym nas świecie. Hasło zostało wypełnione treścią.
Von Trier rzadko opuszcza Danię. Znany jest ze swoich samolotowych fobii. Nigdy nie był w Ameryce i nie zamierza tam lecieć. Mam swój amerykański sen i chce go śnić dalej - mówi stanowczo. Nie ulega jednak wątpliwości, że to właśnie Ameryka jest punktem odniesienia jego ostatnich filmów. W 2003 roku w momencie, gdy kina całego świata szturmem zdobywał naszpikowany efektami specjalnymi "Władca pierścieni", Von Trier zamknął się przekornie z aktorami w hali zdjęciowej i w całkowicie umownych dekoracjach nakręcił "Dogville". Bohaterką uczynił kobietę, a do zagrania głównej roli namówił jedną z najlepiej zarabiających gwiazd Hollywoodu, Nicole Kidman.
Dziś Von Trier nazywany bywa buntownikiem klasy średniej, ale przyznaje, że estetyka punk jest mu bliska. Nadal fantastycznie jest posłuchać Sex Pistols - mówi Wciąż potrzebujemy artystycznej postawy polegającej na kwestionowaniu obowiązujących standardów i kreowaniu nowych, własnych. Bardzo mi się podoba takie odwracanie wszystkiego o 180 stopni.