James Hetfield współzałożyciel Metalliki zaprezentował fanom swój najnowszy tatuaż, który stanowi niezwykły hołd dla Lemmy’ego Kilmistera. W opublikowanym na Instagramie poście Hetfield zdradził, że tusz został zmieszany z prochami nieżyjącego lidera zespołu Motörhead.
James Hetfield pochwalił się fanom, że do jego pokaźnej kolekcji tatuaży dołączył kolejny. Współzałożyciel Metalliki wytatuował sobie na środkowym palcu wzór przypominający karciany pik otoczony żelaznym krzyżem. Symbol niemieckiego odznaczenia wojskowego gwiazdor estrady ma także "wydziarany" na łokciu. W przeszłości motyw ten 60-letni muzyk umieszczał również na swoich gitarach.
Hetfield ujawnił, że tatuaż jest hołdem dla Lemmy’ego Kilmistera, piosenkarza heavymetalowej formacji Motörhead, który zmarł w 2015 roku w wyniku niewydolności serca oraz powikłań nowotworu prostaty. "Pozdrawiam mojego przyjaciela i wielką inspirację, pana Lemmy’ego Kilmistera. Bez niego nie byłoby Metalliki" - wyznał w podpisie fotografii przedstawiającej dzieło popularnego amerykańskiego tatuatora Corey’a Millera.
"Czarny tusz został zmieszany ze szczyptą prochów kremacyjnych, które tak łaskawie mi podarowano" - napisał Hetfield.
Członkowie Metalliki wielokrotnie wypowiadali się na temat wpływu, jaki wywarła na nich postać Kilmistera. Kiedy odszedł, byłem naprawdę zrozpaczony. Wyobrażałem go sobie jako posąg nieśmiertelnego człowieka. Kiedy zmarł, przeraziłem się. "Gdzie jest teraz nasz kapitan?". Był dla nas ojcem chrzestnym. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że bez niego nie byłoby naszego zespołu. Kiedy był w pobliżu, wydawało się, że wszystko będzie dobrze - wyznał Hetfield w jednym z wywiadów.