"Dziś w Polsce, naszej ojczyźnie, którą wszyscy kochamy ponad życie, wolność sztuki jest - moim zdaniem – zagrożona” – ocenił rektor Szkoły Filmowej w Łodzi Mariusz Grzegorzek w wystąpieniu inaugurującym rok akademicki na uczelni. „Postawa wielu wpływowych polityków przypomina zachowanie zakompleksionego chłopca, który - gdy dorwał się do władzy – postanowił wybić kolegom zęby i potłuc szyby w samochodach" – podkreślił.

Grzegorzek zauważył, że obecnie można zaobserwować demontaż wielu istotnych instytucji kultury, m.in. umieranie ważnych teatrów, a ostatnio "zamach na Polski Instytut Sztuki Filmowej - kluczową dla funkcjonowania środowiska filmowego instytucji".

Po tych demontażach powstają kuriozalne twory, oparte na banalnym, łatwo weryfikowalnym kłamstwie, braku kompetencji i strachu przerobionym w butę, kierowane chyba w ramach zabawnego niegdyś hasła "żeby nie było niczego" - zaznaczył.

Zdaniem rektora, brak szacunku dla delikatnej materii, jaką jest sztuka, przybiera w Polsce "coraz bardziej niepokojące formy". W podanej przez Grzegorzka definicji sztuka jest m.in. najbardziej wysublimowaną platformą porozumienia na każdym społecznym i duchowym poziomie, dowodem na istnienie Boga, duszy i człowieka jako istoty wyjątkowej.

Sztuka jest sprawiedliwa i wszechobecna, mówi wieloma głosami, nikomu nie przyznaje racji, zadaje wiele - często bolesnych - pytań i rzadko kiedy udziela na nie odpowiedzi. Jest potężnym narzędziem duchowego oczyszczenia, wentylem bezpieczeństwa. Bez jej żywej obecności struktura społeczna flaczeje w marazmie, lub pęka od nagromadzonych napięć - podkreślił Grzegorzek. Wezwał też wszystkich, by - w świecie, który "oszalał i pogubił drogowskazy" - szanowali siebie nawzajem, w każdej dziedzinie życia, w sztuce, w aktywności społecznej i politycznej. Jako przykład podał swoje niedawne spotkanie na pogrzebie prof. Królikiewicza, gdzie "z przyjemnością przytulił Ewę Stankiewicz". Była moją studentką - wspaniałą i wrażliwą osobą - i to jest dla mnie ważniejsze niż jej obecna agresywna działalność publicystyczno-polityczna - wyjaśnił.

Grzegorzek podkreślił, że łódzka Szkoła Filmowa nigdy nie była uczelnią polityczną, nie uczono na niej robienia filmów o polityce "tak wprost" i że uczelnia nadal nie ma ambicji wychowywania "wojujących aktywistów".

Wielu naszych wybitnych profesorów, jak Jerzy Kawalerowicz, Jerzy Bossak czy Henryk Kluba było w minionej epoce członkami PZPR. Ale w Szkole takie sprawy zostawiało się za drzwiami. Ci sami ludzie prowadzili zajęcia, gdzie uczyli młodzież wspaniałego, wrażliwego, przesiąkniętego poczuciem wielowymiarowości świata, pogłębionego myślenia o sztuce filmowej - zauważył.
Wspomniał, że działające w okresie PRL zespoły filmowe, spłacały dług wobec władzy, ale realizowały też wiele wspaniałych, wolnych duchem filmów, które przeszły do historii kinematografii.

Próbujmy być wolni, otwarci i czuli. Nie krzywdźmy siebie nawzajem, nie grajmy znaczonymi kartami i weźmy się do rzetelnej, uczciwej pracy. Tylko to może nas uleczyć. Polityków wszystkich opcji i zagubionych duchownych - błagam o opamiętanie. Młodzi ludzie patrzą na was - zaznaczył Grzegorzek.

Łódzka Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa, Telewizyjna i Teatralna, nazwana początkowo Państwową Wyższą Szkołą Filmową, powstała w roku 1948. Wśród jej pierwszych studentów byli m.in. Andrzej Munk, Andrzej Wajda, Kazimierz Kutz; pierwszymi wykładowcami byli Jerzy Bossak i Jerzy Toeplitz. Studiowali w niej wybitni reżyserzy - Roman Polański, Witold Leszczyński, Jerzy Skolimowski, Krzysztof Zanussi, Krzysztof Kieślowski oraz operatorzy, m.in. Paweł Edelman, Sławomir Idziak, Dariusz Wolski, Bartosz Nalazek czy Magdalena Górka.

(mn)