"Myślałam, że wiem, jak przywrócić temu freskowi świetność. Ale farba spłynęła" - mówi 82-letnia Cecilia Gimenez, wyśmiana za "odrestaurowany", przedstawiający Jezusa fresk, namalowany na ścianie w małym kościele w hiszpańskiej Borji. Zepsute dzieło zostało nazwane przez internautów "Ecce Mono" ("oto małpa"), w polskich serwisach społecznościowych - "Jeżus". Jak się jednak okazało... na fresku zbito niezły interes.
Autorka nieudanej renowacji wyjaśnia, że "nie miała czasu, by naprawić twarz Jezusa przedstawioną na fresku". Miała już zaplanowane wakacje. Chciała dokończyć renowację, gdy wróci z podróży. Zdjęcie fresku zdążyło już jednak obiec internet, oburzyć miłośników sztuki, a u wszystkich wywołać salwy śmiechu. Nie dostała więc "drugiej szansy" na naprawę dzieła.
Cecila Gimenez nadal ubolewa nad faktem, że została przedstawiona przez media jako "nieudolna staruszka, która nie ma pojęcia o sztuce". Bałam się, że wsadzą mnie do więzienia. Ze stresu schudłam kilkanaście kilo, płakałam całymi dniami. Chciałam zniknąć - mówi w rozmowie z dziennikarzem.
Ten koszmar nie trwał jednak długo! Okazało się, że "Jeżus z Borji" to... bardzo lukratywny biznes. Do hiszpańskiego miasteczka, dotąd niezbyt obleganego przez turystów, zaczęły ściągać ich tysiące. Tylko po to, by zobaczyć fresk. Miasteczko zaczęło zarabiać na sprzedawanych biletach.
Nagle okazało się, że nikt nie zrobił tak wiele dla Borji jak ja - mówi Cecilia Gimenez. Od pewnego momentu owacyjnie witała mnie cała lokalna społeczność, a także sami turyści. Zaproponowano mi nawet zorganizowanie wystawy moich prac, co zawsze było moim marzeniem - mówi 82-latka. Sama zastrzega, że nie zarobiła na fresku ani centa: Od początku mówiłam: moją część zysku oddajcie na szpital, na cele charytatywne.