Druga część "Czarnej Pantery" ustanowiła listopadowy kasowy rekord wszech czasów. Film "Wakanda w moim sercu" zarobił w pierwszy weekend wyświetlania 330 milionów dolarów. Pierwsza część zarobiła miliard czterysta milionów dolarów, ale szanse, że uda się przebić tan wynik nie są duże.

Druga część nie będzie pokazywana ani w Chinach, ani w Rosji. I to bardzo wpłynie na ostateczny wynik kasowy. Ale twórcy mogą się cieszyć. Film jest liderem w Ameryce Północnej, równie dobrze radzi sobie na światowych rynkach. A przecież nie było łatwo.

Plany twórcom pokrzyżowała pandemia, aktorzy chorowali, mieli kontuzje na planie.

Zdecydowanie najmocniej ekipą wstrząsnęła śmierć Chadwicka Bosemana, który w pierwszej części grał Czarną Panterę. Aktor w sierpniu 2020 roku zmarł na raka. I wtedy kontynuacja "Czarnej Pantery" stanęła pod znakiem zapytania. Scenariusz był już prawie gotowy, ale Ryan Coogler nie wyobrażał sobie, by ktoś miał zastąpić twórcę tytułowej roli.

Twórcy zdawali sobie jednocześnie sprawę, że trzeba wykorzystać potencjał opowieści, która ma miliony fanów. Coogler postanowił zmienić scenariusz.

"Czarna Pantera. Wakandę w moim sercu" zaczyna się od scen pogrzebu króla T’Challi. Pogrążony w żałobie naród opłakuje ukochanego władcę.

180 milionów dolarów, które w pierwszy kinowy weekend zarobiła druga część "Czarnej pantery" w Ameryce Północnej jest najlepszym wynikiem wszech czasów, jeśli chodzi o listopadowe premiery. Jak wylicza filmowy portal "Variety" widowisko "Wakanda w moim sercu" bardzo dobrze radzi sobie na rynkach na całym świecie. W weekend otwarcia zarobił 150 milionów dolarów, czyli do tej pory ma już na koncie 330 milionów dolarów. Film już się "zwrócił", kosztował 250 milionów dolarów.

Obraz promuje piosenka "Lift Me Up" Rihanny, której współautorami są Tems, Ludwig Göransson oraz reżyser filmu Ryan Coogler.

Opracowanie: