O nie lada szczęściu może mówić osiem osób, które jechało pięcioosobowym peugeotem. Ich samochód na obwodnicy Kędzierzyna-Koźla na Opolszczyźnie przebił barierę energochłonną i wpadł do rzeki. Auto dachowało. Na szczęście, wszyscy przeżyli.
Do wypadku doszło w nocy z soboty na niedzielę na jednym z rond w okolicy Kędzierzyna-Koźla. Huk usłyszał policjant na służbie i to dzięki niemu akcja ratunkowa rozpoczęła się bardzo szybko. Funkcjonariusze wybijali szyby w samochodzie i wydobyli pasażerów oraz kierującą samochodem kobietę. Ją trzeba było na miejscu reanimować.
Wszystkie osiem osób trafiło do szpitala. Cztery z nich już zostały wypisane do domów - w ich wypadku skończyło się na drobnych potłuczeniach i otarciach. Stan pozostałych jest poważniejszy, ale stabilny i niestwarzający zagrożenia dla życia.
Policjanci przebadali 5 osób alkomatem. Okazało się, że wszyscy byli nietrzeźwi. Od kierującej i pozostałej dwójki została pobrana krew, ponieważ ich stan nie pozwalał na to, aby użyć alkomatu - powiedział dziennikarce RMF FM podkomisarz Hubert Adamek.
Podróżujący peugeotem to osoby w wieku od 30 do 39 lat. Obok kierującej 30-latki, na przednim siedzeniu jechały jeszcze dwie osoby. Pięć pozostałych podróżowało na tylnej kanapie. Przyczyną wypadku była prawdopodobnie zbyt duża prędkość i niedostosowanie jej do panujących warunków - dodaje Adamek.
Jak podkreśla, akcję ratunkową utrudniało położenie ronda: znajduje się ono na nasypie i różnica poziomów, czyli ok. 3 m, utrudnia dojazd do rzeki. W dodatku nie ma tam oświetlenia ulicznego. Policjanci musieli też zakuć w kajdanki jednego z pasażerów, który, będąc w szoku, wracał do wody i utrudniał ich działania.
Informację o wypadku dostaliśmy na Gorącą Linię RMF FM.