Do samopodpalenia doszło przy Alejach Ujazdowskich w Warszawie. Na miejsce przyjechały 3 zastępy straży pożarnej. Gdy funkcjonariusze dotarli do mężczyzny, sytuacja została już opanowana.
Mężczyzna przeżył. Kiedy zabierała go karetka był przytomny i rozmawiał z ratownikami. Nie wiadomo w tej chwili, jak rozległe i poważne są jego oparzenia.
Przed godziną 14 oblał się łatwopalną substancją i podpalił. Pomogli mu najprawdopodobniej pracownicy kancelarii premiera lub pilnujący urzędu funkcjonariusze SOP. Policja potwierdza, że zostawił on też na ziemi kilka kartek, najprawdopodobniej list, który będzie analizowany.
Ustalono, że mężczyzna ma 75 lat.
To co dla nas najistotniejsze to odtworzenie całego przebiegu zdarzania. Stąd też zabezpieczanie na miejscu pojemnika. Ciecz, która się w nim znajduje będzie przez nas sprawdzana. Drugi wątek to jest sprawdzenie motywów osoby, ważna będzie weryfikacja listu pozostawionego na miejscu wypadku - mówił Sylwester Marczak ze stołecznej policji.
Sprawę wyjaśnia też prokuratura.