Twoje Niezwykłe Miejsce w Faktach RMF FM znaleźliśmy w Tatrach. Nasze najwyższe góry skrywają wiele sekretów - w tym także tych związanych z wyścigiem zbrojeń. Tym razem odwiedzamy kopalnię uranu. Jak mówi Paweł Szczepanik, pracownik TPN, jest to najdłużej działająca kopalnia w Tatrach - była czynna do lat 50.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Dolina Białego w Tatrach to popularny szlak spacerowy. Blisko stąd do centrum Zakopanego, niedaleko do Wielkiej Krokwi. Mniej więcej w połowie dość łatwego szlaku, prowadzącego wzdłuż potoku, po lewej stronie pojawia się jest otwór w skale zagrodzony kratą. Wielu turystów bierze go za jaskinię. To jednak nie jaskinia, lecz wylot sztolni dawnej kopalni uranu, która w latach 50. ubiegłego wieku eksploatował w Dolinie Białego Związek Radziecki.
Kopalnia - jak i wszystko, co się wokół niej działo - była ściśle tajna. Dolina Białego była zamknięta i pilnowana przez uzbrojone patrole żołnierzy radzieckich z psami. Mieszkańców domu położonego najbliżej wylotu doliny Rosjanie chcieli wykwaterować. Pozwolili im pozostać dopiero wtedy, gdy głowa rodziny zdecydowała się dla nich pracować. By dostać się do własnego domu mężczyzna musiał podawać hasło, codziennie zmieniane. Kto jeszcze pracował w kopalni? Dokładnie nie wiadomo. Czy byli to jeńcy, żołnierze czy górnicy przywiezieni z terenów Związku Radzieckiego. Tylko kilku zakopiańczyków dopuszczono do pracy w dolinie. Zajmowali się wywożeniem urobku. Odbywało się to raz w tygodniu pod obstawą NKWD. Polacy zaprzężonym w konie wozem nocą wieźli ładunek z Doliny Białego na stacje kolejową w Zakopanem, skąd uran jechał w kierunku Rosji.
Nie wiadomo nawet dokładnie, jak długo kopalnia uranu funkcjonowała. Istnieją tylko przekazy ustne na ten temat. Jedni świadkowie mówią, że wydobycie uranu trwało od 1950 do 1952 roku, inni, że aż do 1955. Na potrzeby kopalni Rosjanie zbudowali w Dolinie dwa baraki i położyli tory. Po ich działalności pozostały hałdy kopalniane i dwie sztolnie. Hałdy po kilku latach rozmyły tatrzańskie deszcze, a sztolnie zachowały się do dziś.
Jedna z nich, krótsza, znajduje się tuż przy szlaku biegnącym dnem doliny. Każdy może do niej zaglądnąć, choć wejść już nie, bo wylot zagrodzony jest specjalną kratą. Kiedyś był całkowicie zatkany drewnianymi balami i skałami. Druga sztolnia znajduje się ok. sto metrów wyżej. Wejście do niej nie jest zagrodzone, ale także zabronione. Wszystko z powodu promieniowania.
Rosjanie w okresie zimnej wolny i wyścigu zbrojeń intensywnie poszukiwali uranu do budowy bomb atomowych. Zanim znaleźli spore pokłady na swoim terytorium, eksplorowali także kraje satelickie. W Tatrach zainteresowały ich szczególnie powulkaniczne tufity, które zawierają rudy uranu. Ponoć w planach mieli przebicie się z Doliny Białego aż pod Kasprowy Wierch, gdzie spodziewali się większych pokładów. Na szczęście dla nas - i dla Doliny Białego - złoża uranu okazały się niezbyt duże i ich eksploatację Rosjanie uznali za nieopłacalną. Nie przebili się zbyt daleko. Dolna sztolnia ma około 250 metrów długości i rozwidla się na kilka korytarzy. Górna jest nieco dłuższa - ma około 440 metrów i także kilka rozwidleń.
W obu sztolniach do tej pory występuje promieniowanie. Większe w górnej sztolni, gdzie podczas badań prowadzonych w 2010 roku zanotowano nawet 28 000 bekereli na metr sześcienny. To sporo i dłuższe przebywanie w tym miejscu mogłoby być groźne dla zdrowia. Natomiast turystom przechodzącym obok sztolni nic nie zagraża - tam promieniowanie jest tak małe, że nie grozi to chorobą popromienną - twierdzą naukowcy.
(abs)