„Sytuacja w służbie zdrowia jest bardzo złożona. Na pewno służbę zdrowia trzeba reformować. Czy należy podnosić składkę zdrowotną, a więc jeden z rodzajów podatków? Ja jestem wolnorynkowcem i nikt nie namówi mnie na podnoszenie podatków z czystym sumieniem (…). Propozycje pana Radziwiłła to poważne propozycje (…). Realizacja pełnych oczekiwań płacowych rezydentów jest finansowo niemożliwa” – powiedział Jarosław Gowin w programie Krzysztofa Ziemca w RMF FM, komentując strajk rezydentów. Minister nauki i szkolnictwa wyższego odniósł się także do sporów między prezydentem a rządem w sprawie ustaw sądowych. „Bardzo liczę, że dojdzie do porozumienia miedzy prezydentem a obozem rządowo – parlamentarnym. „Te propozycje, które przedstawiliśmy prezydentowi, co do zasady, realizują jego oczekiwania. Czekamy na stanowisko pana prezydenta” - podkreślił Gowin. „Poparłem weto prezydenta, głównie ze względu na to uzasadnienie, które tak znakomicie zwerbalizowała pani Zofia Romaszewska - że nikt z nas nie chciałby żyć kraju, w którym sędziów wyznacza prokurator” – dodał. Gowin przyznał, że „doszło do rozdźwięku między prezydentem a obozem rządowym”. „Moim zdaniem, więcej błędów było po naszej stronie, a teraz wspólnie musimy wypracować rozwiązania, które zyskają akceptację pana prezydenta (…). Liczymy, że ze strony ośrodka prezydenckiego będzie mniej wypowiedzi, które niepotrzebnie podnoszą emocje (…). Padło wiele niepotrzebnych słów po obu stronach. Prezydent pada ofiarą ostrych ataków - mówię to z ubolewaniem. Uważam, że wszyscy powinni powściągnąć języki” – zaznaczył.
Krzysztof Ziemiec, RMF FM: Czy pana obecność rano w sobotę na żywo to taki znak, że w samo południe pan i pani premier przywitacie lekarzy rezydentów i przyjmiecie ich kompromisowe rozwiązania?
Jarosław Gowin: Ja nie będę uczestniczył w tym spotkaniu. Lekarze rezydenci oczekują spotkania z samą panią premier. Nie byli usatysfakcjonowani nawet wtedy, kiedy na spotkaniu z nimi pojawiła się trójka ministrów.
Oni się poczuli nawet upokorzeni wtedy.
Chyba niesłusznie, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo złożona jest sytuacja w służbie zdrowia. Z jednej strony ci młodzi lekarze zarabiają rzeczywiście bardzo mało. Z drugiej strony ci już "dorośli", wyposażeni w pełnię uprawnień lekarze, zarabiają często więcej niż w najbogatszych krajach Europy. Na pewno służbę zdrowia trzeba reformować. Czy należy podnosić składkę zdrowotną, a więc jeden z rodzajów podatków? Ja jestem wolnorynkowcem, mnie pan nigdy nie namówi do podnoszenia podatków z czystym sumieniem.
Pana dzisiaj nie będzie, ale pani premier przyjdzie?
Tego nie wiem. Decyzja jest w rękach pani premier. Zasadniczo uważam, że problem tego strajku głodowego, dramatyczny, zwłaszcza, że chodzi o młodych, świetnie wykształconych ludzi, powinien rozwiązać minister zdrowia.
A to jest też spór polityczny? Wczoraj Jarosław Kaczyński mówił, że rozumie postulaty młodych lekarzy, ale też widzi, że to są ludzie, którzy nie są związani z medycyną, tylko z polityką.
Czym innym jest strajk lekarzy, a czym innym jest to, co my politycy robimy wokół tego strajku. Jeżeli słyszę byłych ministrów zdrowia za czasów, których ci młodzi lekarze zarabiali dokładnie tyle, ile zarabiają teraz...
Czyli panów kolegów z rządu.
Moich dawnych kolegów z rządu. Jak słyszę, jak oni rozdzierają szaty i oburzają się, to trudno nie dopatrywać się w tym intencji politycznych. Mówię to bez specjalnego oburzenia, ale też bez zachwytu dla tego typu sytuacji, bo to jest ta brzydka strona polityki.
A czy rząd nie rozegrał tego źle w czwartek wieczorem? Bo gdyby wtedy przyszła premier, to być może dzisiaj nie byłoby już żadnego sporu.
Pani premier postawiła jasny warunek - strajk głodowy ma być zakończony. Wtedy będą do dyspozycji propozycje finansowe pana ministra Radziwiłła. To są poważne propozycje, na tyle stać polski budżet. Realizacja pełnych oczekiwań płacowych lekarzy rezydentów po prostu jest finansowo niemożliwa. Niestety rezydenci zdecydowali się strajku nie kończyć, tylko zawiesić, stąd decyzja pani premier.
Panie premierze, wczoraj Jarosław Kaczyński powiedział, że jest pełen optymizmu w sprawie ustaw sądowych. Podziela pan ten optymizm?
Bardzo liczę na to, że tym razem dojdzie do porozumienia między panem prezydentem, a obozem rządowo-parlamentarnym. Te propozycje, które przedstawiliśmy panu prezydentowi co do zasady realizują jego oczekiwania. Opozycja w przypadku impasu, w przypadku niezdolności do wyłonienia członków KRS większością 3/5, opozycja w tym drugim kroku będzie miała zagwarantowany wybór sporej liczby sędziów. Jest oczywiście jeszcze osobna kwestia szczegółowych zapisów, ale jeżeli pan prezydent będzie miał tutaj jakieś wątpliwości, czy zastrzeżenia, to wejdziemy w kolejną fazę dialogu.
Ja myślę, że ma spore, bo prezes Kaczyński wczoraj powiedział, że właściwie wszystkie główne postulaty zostały przyjęte, te prezydenckie, a prezydent w wywiadzie dla "Gościa Niedzielnego" mówi, że absolutnie nie dopuści do takiej sytuacji, żeby jedna partia polityczna wybierała sędziów do KRS.
Ja w pełni podzielam stanowisko pana prezydenta, uważam, że to jest rzecz bardzo ważna, żeby zagwarantować pluralizm, ale chcę podkreślić jeszcze raz - to co zaproponowaliśmy w tej ostatniej wersji przedstawionej panu prezydentowi przez pana prezesa Kaczyńskiego spełnia ten warunek. Czy nie ma tam jakichś wątpliwości natury czysto legislacyjnej to jest osobna sprawa. Czekamy na stanowisko pana prezydenta.
Czy obóz rządzący, a głównie PiS zgodził się też na obniżenie pozycji w tym całym sporze Zbigniewa Ziobry, ministra sprawiedliwości-prokuratora generalnego? Bo tego też się domagał prezydent.
To jest sprawa bez dyskusji. Do ustawy o Sądzie Najwyższym w wersji pana prezydenta nie zgłaszam żadnych uwag. Ja poparłem weto prezydenta, głównie ze względu na to uzasadnienie, które tak znakomicie zwerbalizowała pani Zofia Romaszewska. Ani pan, ani ja, nikt ze słuchaczy nie chciałby żyć w kraju, w którym sędziów wyznacza prokurator.
Tu jest optymizm, ale optymizmu nie ma, i to mówi pan prezes, jeśli chodzi o stosunki z prezydentem. Mówi tak: "Mamy problemy i musimy potrafić je rozwiązać. Problem pierwszy to problem jedności naszego obozu".
Ja nie dostrzegam w tych słowach pesymizmu. Jest realistyczna, chłodna i trafna diagnoza stanu obecnego. Doszło do rozdźwięku między prezydentem a obozem rządowym. Można się zastanawiać, kto popełnił więcej błędów. Moim zdaniem więcej błędów było po naszej stronie, a teraz wspólnie, wewnątrz obozu Zjednoczonej Prawicy musimy wypracować rozwiązania, które zyskają akceptację pana prezydenta. My z kolei liczymy na to, że ze strony środowiska obozu prezydenckiego będzie mniej takich wypowiedzi, które niepotrzebnie podnoszą emocje.
Ze strony samego prezydenta?
Nie ze strony prezydenta, ale padło wiele niepotrzebnych słów. I po "naszej" stronie - umownie mówiąc "naszej" - i po stronie ośrodka prezydenckiego. To nie były w żadnym przypadku słowa samego pana prezydenta.
A ten jego wywiad z "Do Rzeczy", gdzie wyraźnie krytykuje postawę Zbigniewa Ziobry?
Nie wymienia tam co prawda nazwiska...
Ale chodzi o ugrupowanie, które opuściło wówczas obóz...
Sam pan prezydent padł ofiarą bardzo ostrych ataków, ciągle jeszcze pada - mówię to ubolewaniem. Uważam, że wszyscy, którzy czują się współodpowiedzialni za dobrą kondycję polskiej prawicy powinni powściągnąć języki. Pan prezydent padł ofiarą bardzo ostrych ataków. Odpowiedział. Chciałbym, żeby to była faza zamknięta.
A to nie jest taka cezura, po której nic już nie będzie takie samo - ani prezydent, ani obóz rządzący, ani sam prezydent? Być może za jakiś czas w ogóle nastąpi na tyle duży rozłam na scenie politycznej, że to. o czy mówimy dziś, będzie już dawno, dawno przeszłością?
W pewnym sensie może się tak zdarzyć, że nic już nie będzie takie samo, ale to nie znaczy, że jest to pesymistyczna diagnoza. Bo być może potrzebujmy równowagi między pozycją prezydenta, jednak jako arbitra, a nie przedstawiciela obozu rządowego, tylko arbitra i mediatora, a z drugiej strony - pozycją obozu rządowego, który ma samodzielna większość, ale nie ma większości konstytucyjnej. My też musimy przyjąć to z pokorą.
Jarosław Gowin, Paweł Kukiz, Andrzej Duda - wyobraża pan sobie takie ugrupowanie z takimi liderami?
Nie, nie wyobrażam sobie żadnego ugrupowania z udziałem Andrzeja Dudy. Andrzej Duda jest prezydentem. W Polsce są pewne zapisy konstytucyjne, ale także pewna dobra praktyka wskazująca na model prezydenta, który jest ponadpartyjny. Ci, którzy chcieliby wciągać prezydenta Dudę w utarczki partyjne, czyniliby szkodę i jemu samemu, i polskiemu państwu.
Po co w tym wszystkim proponuje pan dzisiaj nowe ugrupowanie? Wielu mówi, że nie ma na to żadnych szans, bo Polacy nie chcą być z jednej strony liberalni, a z drugiej strony konserwatywni.
W sprawach gospodarczych rzeczywiście nowe ugrupowanie które współtworzę wraz ze środowiskiem republikanów, wolnościowców, dużą grupą samorządowców, w sprawach gospodarczych będziemy wolnorynkowi, w sprawach kultury i moralności umiarkowanie konserwatywni. Na krótką metę nasza inicjatywa wzmacnia obóz Zjednoczonej Prawicy. Na dłuższą, mówię o perspektywie dziesięciu-kilkunastu lat, chodzi o to, by środowiska konserwatywno - wolnorynkowe integrowały się i w przyszłości odgrywały znacznie większa rolę na scenie politycznej niż obecnie.
"Myślę, że słowa Jarosława Kaczyńskiego o Smoleńsku dużo go kosztowały (...). Ta sprawa z kart polityki, powoli przechodzi na karty historii" - tak w RMF FM wicepremier Jarosław Gowin skomentował wypowiedziane 10 października słowa prezesa PiS o okolicznościach i przyczynach katastrofy smoleńskiej, których, jak powiedział Kaczyński, być może nie da się już ustalić.