Żołnierz, który zabił w Afganistanie 16 cywilów, w większości kobiet i dzieci, wahał się, czy pojechać na swoją czwartą zagraniczną misję. Wojskowy będzie sądzony zgodnie z procedurą i przepisami obowiązującymi w siłach zbrojnych USA.
Amerykański żołnierz, który dokonał masakry na cywilach w Afganistanie, usłyszy zarzuty za kilka tygodni. Jego adwokat John Henry Browne oświadczył, że mężczyzna nie był zachwycony kolejną misją. Sprecyzował, że żołnierz miał wątpliwości, czy stan jego zdrowia, "głównie fizycznego", umożliwi mu udział w kolejnej misji. Najpierw powiedziano mu, że nie jedzie, a później, że jednak jedzie - powiedział Browne.
38-letni sierżant sztabowy, który stacjonował pierwotnie w bazie Lewis-McChord, w stanie Waszyngton, przebywał już trzykrotnie na misjach w Iraku. Był dwukrotnie ranny w głowę i nogę. Miał też wysokie odznaczenia bojowe. Wstąpił do armii pod wrażeniem ataków terrorystycznych z 11 września 2001 roku w Nowym Jorku i Waszyngtonie. Obecnie przetrzymywany jest w amerykańskiej bazie w Kuwejcie.
Sam wystąpił z prośbą, aby Browne reprezentował go podczas śledztwa i procesu. To jeden z czołowych adwokatów w Seattle. Wcześniej był obrońcą m. in. seryjnego mordercy Teda Bundy'ego.
Żołnierz przybył do Afganistanu w grudniu ubiegłego roku i od lutego stacjonował w bazie Belambai, w prowincji Kandahar. Oskarżony jest o to, że otworzył ogień do cywilów w wioskach położonych w pobliżu jego bazy, zabijając dziewięcioro dzieci i siedem dorosłych osób cywilnych, po czym podpalił zwłoki niektórych ofiar.
Masakra, która nastąpiła wkrótce po incydencie spalenia Koranu w jednej z baz USA, wywołała powszechnie oburzenie i potępienie, nie tylko w Afganistanie, ale i na całym świecie.
Do incydentu doszło pod koniec lutego w bazie Bagram, około 60 km na północny wschód od Kabulu. Spalono egzemplarze Koranu wcześniej skonfiskowane więźniom. Amerykanie obawiali się, że za ich pośrednictwem osadzeni przekazują sobie wiadomości. Mimo przeprosin, wystosowanych przez prezydenta Baracka Obamę, Pentagon i dowództwo sił ISAF, incydent wywołał gwałtowne protesty w całym Afganistanie. Zginęło w nich ok. 30 osób, a ok. 200 zostało rannych.