Na dno morza w pobliżu Bahamów mają zostać spuszczone roboty, które wykonają serię zdjęć statku El Faro. W nocy czasu polskiego amerykańskie służby poinformowały o odnalezieniu jednostki, która miesiąc temu zatonęła w czasie huraganu Joaqiun. Na pokładzie były 33 osoby. W tym 5 Polaków. Statek płynął z Jacksonville do Portoryko.
Roboty mają też zlokalizować i wydobyć czarną skrzynkę jednostki. Jak poinformowali śledczy z Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu wrak spoczywa w pozycji pionowej na głębokości 4 570 metrów. Wszystko wskazuje na to, że nie przełamał się. Amerykańscy śledczy mówią, że jest szansa na wydobycie ciał marynarzy, jeżeli znajdują się one we wraku.
Wrak znajduje się w obszarze ostatniej znanej pozycji statku, gdy załoga zmagała się już z huraganem. Kapitan poinformował wtedy amerykańską straż przybrzeżną, że silniki straciły moc.
1 października kiedy doszło do katastrofy, fale sięgały 15 metrów, a siła wiatru dochodziła do 240 km/h. Jednostka zaczęła nabierać wody. Akcja ratownicza nie przyniosła rezultatu. Znaleziono ciało jednego z marynarzy, zniszczoną szalupę, kamizelkę ratunkową i kilka kontenerów. Na pokładzie "El Faro" były 33 osoby - 28 Amerykanów, członków załogi, oraz pięciu Polaków, którzy należeli do ekipy pomocniczej. Według armatora statek przed wypłynięciem przechodził remont w maszynowni, którym zajmowali się polscy specjaliści. Zdaniem ekspertów remont nie miał jednak wpływu na pracę silników.