​7 tysięcy euro kary mają do zapłacenia Szwajcarzy, którzy na grzyby wybrali się do Niemiec. Celnicy w bagażnikach grzybiarzy znaleźli całe torby wypełnione borowikami, co narusza niemieckie przepisy. Powrót z grzybobrania został wzięty za próbę przemytu.

REKLAMA

Zbieranie grzybów jest w Niemczech dozwolone, ale obwarowane wieloma obostrzeniami. Grzyby w Niemczech są pod ochroną, można zbierać tylko niektóre gatunki.

Na krótkiej liście grzybów, które można zbierać, są prawdziwki, kurki, kozaki, koźlarze czy smardze. Niedozwolone jest zbieranie gąsek zielonych i rzadkich odmian borowików.

Co istotne, federalne rozporządzenie o ochronie gatunków, dopuszcza zbieranie grzybów w małych ilościach i wyłącznie na własne potrzeby. Nie istnieje ogólnokrajowy limit, a "mała ilość" różni się w zależności od landu. Przyjmuje się, że z lasu można wynieść tyle ile wystarczy na przygotowanie 1-2 posiłków, a to 1, maksymalnie 2 kilogramy. Przekroczenie limitu grozi mandatem nawet do kilku tysięcy euro i utratą zbiorów. By zebrać większe ilości, wymagane jest zezwolenie Urzędu Ochrony Przyrody.

Nie bez znaczenia jest też to, gdzie grzyby są zbierane. Jest to zakazane w prywatnych lasach, na terenie rezerwatów i parków narodowych.

Pechowi grzybiarze ze Szwajcarii zostali zatrzymani na granicy w okolicach Hohentengen. 4 osoby przewoziły od 10 do 30 kilogramów grzybów - m.in. prawdziwków.

Grzyby zostały zarekwirowane, a urząd celny nałożył na pechowych grzybiarzy ponad 7 tysięcy euro kary. Celnicy poinformowali, że 70 kilogramów grzybów traf... na kompost.

Nadleśnictwo z Waldshut w Schwarzwaldzie przyznaje, że limity dotyczące zbiorów są notorycznie ignorowane, zwłaszcza przez gości ze Szwajcarii. Być może dlatego, że kilogram borowików w tym kraju kosztuje równowartość 80 euro. Wprowadzone na szwajcarsko-niemieckiej granicy kontrole sprawiają jednak, że przewożenie grzybów przez granicę jest coraz bardziej ryzykowne.