Dopiero we wrześniu zostanie wybrany nowy sekretarz generalny Rady Europy. O ten stołek walczą Włodzimierz Cimoszewicz i Norweg Thorbjoern Jagland. Odsunięcie w czasie decyzji o wyborze jest celowe, a zmiana terminu oznacza, że lista kontrkandydatów Polaka będzie dłuższa.
Wybory nowego przewodniczącego Rady Europy zostały przesunięte na wrzesień z powodu sprzeciwu części delegatów Zgromadzenia Parlamentarnego. Nie zgadzają się oni z obecną procedurą wyłaniania szefa Rady Europy.
Przywódcy dwóch frakcji mających razem większość w Zgromadzeniu - Europejskiej Partii Ludowej (EPL) i socjalistów - domagają się wspólnie rozszerzenia listy kandydatów. Nie chcą oni, by delegaci musieli wybierać tylko spośród dwóch osób wskazanych przez Komitet Ministrów RE. Nie podoba im się także, że dwaj inni kandydaci - belgijski chadek Luc van den Brande i węgierski liberał Matyas Eorsi, aktywni delegaci Zgromadzenia, zostali wykluczeni z listy.
Szef Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej Mikołaj Dowgielewicz ocenił szanse Włodzimierza Cimoszewicza na przewodniczenie Radzie Europy na 55-60 procent. Kandydatury byłych premierów Polski i Norwegii, obu związanych z lewicą, zatwierdził 12 maja w Madrycie Komitet Ministrów Rady Europy.