Suchej nitki nie pozostawia włoska prasa na wczorajszych ćwiczeniach antyterrorystycznych w Rzymie. Gazety zwracają uwagę, że na tle udawanych wybuchów i pożarów prawdziwy okazał się tylko straszliwy chaos w mieście i niezbyt sprawna akcja ratunkowa.
Nawet petarda nie chciała wybuchnąć o wyznaczonej godzinie - podsumował "Corriere della Sera", opisując podejmowane przez strażaka nieudane próby odpalenia ładunku, który miał symulować zamach pod Koloseum. Zdesperowany wreszcie krzyknął w kierunku stojących w pobliżu fotoreporterów i gapiów: Przepraszam, czy ktoś ma zapalniczkę?.
Na miejsce ataku terrorysty-samobójcy, gdzie według scenariusza miało zginąć 13 osób, pierwsze przyjechały nie karetki pogotowia ratunkowego, czy radiowozy, tylko... furgon straży terenów zielonych. "La Repubblica" relacjonuje, że jeden z leżących na ulicy ochotników, który udawał rannego, przez 27 minut musiał krzyczeć "ratunku!", zanim udzielono mu pomocy.
"Il Messaggero" przytacza wypowiedź prefekta stolicy, którego zdaniem najważniejszym wnioskiem po wczorajszej akcji jest pilna potrzeba przyspieszenia tempa interwencji służb ratunkowych. Gazeta zaznacza, że aby dojść do tej oczywistej dla wszystkich konkluzji, nie trzeba było paraliżować na wiele godzin życia w mieście.