Więziła, głodziła i nieludzko znęcała się nad osobami zatrudnianymi w swojej luksusowej rezydencji w znanym górskim kurorcie we Francji. Mowa o żonie byłego szefa kancelarii Mummara Kaddafiego. We Francji ruszył jej proces. Kobieta ma francuskie i libijskie obywatelstwo.
Według prokuratury, żona byłego libijskiego dygnitarza Kafa Kachour Bechir więziła w kurorcie Bourg-en-Bresse w ociekającej złotem willi afrykańskich imigrantów. Pracowali oni po 18 godzin dziennie, bez żadnego wynagrodzenia. Byli bici, głodzeni i spali brudnej piwnicy. 52-letnia kobieta zabierała im paszporty, żeby nie mogli uciec. Groziła, że jeżeli komukolwiek się poskarżą, to ich rodziny w Tanzanii zostaną zabite.
Kilku maltretowanych pracowników Kafy Bechirz trafiło do szpitala z powodu ostrej anemii wywołanej ciągłym brakiem jedzenia. Żona byłego szefa kancelarii Mummara Kaddafiego tłumaczyła lekarzom, że to bezdomni imigranci, którzy nie mówią po francusku i których postanowiła z litości przygarnąć.
Afera wyszła na jaw po rewizji w "rezydencji horroru", jak nazwały ją media. Francuska policja szukała tam ukrytych przez Kaddafiego miliardów dolarów. Zamiast tego funkcjonariusze odkryli tam miliony euro w gotówce należące do właścicielki willi położonej na pograniczu Alp i Masywu Jurajskiego w pobliżu szwajcarskiej granicy. Kobiecie grozi siedem lat więzienia i 300 tysięcy euro za "współczesne niewolnictwo".
Kafa Bechir nie przyszła na rozprawę; reprezentowali ją adwokaci. Jej obrońcy sugerują, że chodzi o "polowanie na czarownice" po upadku znienawidzonego przez prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego reżimu Muammara Kaddafiego.
To francuskie samoloty wojskowe pierwsze zbombardowały w ubiegłym roku oddziały Kaddafiego, rozpoczynając międzynarodową, powietrzną interwencję zbrojną.
Doprowadziła ona do upadku byłego libijskiego dyktatora i przejęcia władzy przez powstańców.
Według ONZ operacja miała na celu ochronę libijskiej ludności cywilnej. Wiele francuskich mediów sugerowało jednak, że Sarkozy był wściekły na Kaddafiego, bo ten nie spełnił danych mu obietnic.
Były libijski dyktator obiecał m.in. podpisanie wartych blisko 20 miliardów euro kontraktów w sprawie zakupu francuskich samolotów bojowych typu Rafale. Dyktator został przyjęty z wielkimi honorami w Paryżu, ale po powrocie do Libii zmienił zdanie. Kaddafi twierdził również, że finansował kampanię wyborczą Sarkozy'ego. Renomowany francuski portal informacyjny "Mediapart" ujawnił ostatnio dokument, który może potwierdzać tę tezę. Obecny prezydent Francji zdecydowanie dementuje te doniesienia.