Niespodziewany wiraż w wyścigu do Pałacu Elizejskiego. Po raz pierwszy Nicolasowi Sarkozy'emu, którego dotąd większość komentatorów "spisywała na straty", udało się przegonić w ankiecie popularności głównego przeciwnika w kwietniowo-majowych wyborach prezydenckich we Francji - socjalistę Francois Hollande.
Według rezultatów najnowszego sondażu instytutu IFOP/Fiducial, Srakozy może uzyskać w I turze wyborów prezydenckich, które odbędą się we Francji 22 kwietnia, aż 28,5 proc. głosów, czyli o półtora proc. więcej, niż jego najważniejszy lewicowy przeciwnik. Do tej pory sytuacja była odwrotna. W niektórych sondażach Francois Hollande miał wręcz 8-10 proc. przewagę nad obecnym prawicowym szefem państwa.
Wprawdzie w II turze wyborów chce ciągle głosować na Hollande'a 54,5 procent rodaków (na Sarkozy'ego 45,5%), ale wielu komentatorów podkreśla, że sytuacja polityczna zaczęła się we Francji radykalnie zmieniać. Sarkozy "nabrał wiatru w skrzydła" dzięki niedzielnemu wielkiemu mityngowi wyborczemu w Villepinte pod Paryżem. Media podkreślają, że nie można już wykluczyć niespodzianki wyborczej również w drugiej turze wyborów prezydenckich we Francji.
Nicolas Sarkozy zażądał w Villepinte nowej reformy Unii Europejskiej. Miałaby ona dotyczyć przede wszystkim strefy Schengen. Jeśli negocjacje w tej sprawie nie zakończą się sukcesem w ciągu roku, Francja przywróci kontrole na własnych granicach - zapowiedział Nicolas Sarkozy. Pomóżcie mi dokonać wielkich rzeczy! - poprosił zebranych. Odpowiedziały mu wtedy huczne owacje kilkudziesięciu tysięcy sympatyków prawicy.
Sarkozy oświadczył Villepinte, że w tej chwili zewnętrzne granice europejskiej strefy są dziurawe i strefa Schengen jest otwarta dla imigrantów. Dlatego zażądał zreformowania tej strefy w podobny sposób, jak zreformowany został euroland. Prezydent Francji uważa, że powinny być organizowane regularne szczyty przywódców krajów członkowskich, w tym Polski. Państwa, które będą zbyt łagodne wobec imigrantów, powinny zostać wykluczone z układu z Schengen.
To jednak nie koniec francuskiego projektu nowej reformy UE. Sarkozy dał krajom Wspólnoty dwanaście miesięcy na wprowadzenie zakazu uczestnictwa firm z innych kontynentów w przetargach na kontrakty subwencjonowane z kas publicznych. Chodzi o to, by np. chińskie przedsiębiorstwa nie mogły budować europejskich dróg i autostrad, bo - według Sarkozy'ego - zwiększa to bezrobocie w UE.
Prezydent Francji chce również zakazać wyposażania urzędów i firm publicznych w UE w sprzęt, który produkowany jest poza jej obrębem. Grozi, że jeżeli w ciągu roku nie będzie unijnego porozumienia w tej sprawie, to Francja wprowadzi tę zasadę u siebie - nie pytając Komisji Europejskiej o zdanie.
Część mediów sugeruje, że Sarkozy'emu brakuje propozycji dotyczących rozwiązania kryzysu w samej Francji i ultimatum postawione Unii jest jedynie "zasłoną dymną". Wielu obserwatorów zauważa, że postulowana przez Sarkozy'ego reforma może być w praktyce bardzo trudna do przeprowadzenia. Ciężko jest wyposażyć wszystkie urzędy w komputery, które są produkowane w Unii, bo zdecydowana większość urządzeń tego typu powstaje właśnie w Chinach. Komentatorzy zauważają też, że to Francja jest jednym z krajów strefy Schengen, który dotychczas wpuszczał na swoje terytorium najwięcej imigrantów z krajów arabskich.
Podkreślają jednak, że dzięki propozycji "protekcjonistycznej" reformy UE Sarkozy'emu udało się zyskać przed wyborami prezydenckimi większe poparcie cierpiących rodaków, którzy są przerażeni kryzysem i rekordowo wysokim bezrobociem we Francji. Udało mu się przede wszystkim przeciągnąć cześć sympatyków skrajnie prawicowego, eurosceptycznego Frontu Narodowego. Przed druga tura będzie natomiast prawdopodobnie próbował przechwycić glosy centrystów.
Jednocześnie wielu ekspertów ostrzega, że program wyborczy jego głównego przeciwnika - socjalisty Francois Hollande'a, który chce m.in. zwiększyć wydatki budżetówki, zatrudniając m.in. więcej nauczycieli w szkołach publicznych - jest mało wiarygodny i może kryzys pogłębić.