Gigantyczny pożar traw i krzewów na zachód od Bratysławy wstrzymał ruch pociągów. Zginęło także wiele dziko żyjącej zwierzyny. Ciągle trwa dogaszanie lokalnych zarzewi ognia.
Pożar zauważono wczoraj wieczorem w rejonie wsi Zohor na północny zachód od stolicy Słowacji. Z ogniem przez wiele godzin walczyło przeszło 40 słowackich strażaków. Trawy dogaszali do późnego wieczora. Zarzewia pojawiały się także dzisiaj rano.
Ogień bardzo szybko objął wielkie obszary porośnięte suchą trawą i krzewami. Zagroził przebiegającej w pobliżu linii kolejowej. Odwołano trzy lokalne pociągi jadące do Bratysławy, a dwa międzynarodowe utknęły na wiele godzin. Pociąg "Jarosław Haszek" z Pragi do Budapesztu i "Hungaria" jadący z Budapesztu do Berlina aż 150 minut musiały czekać na pobliskiej stacji na bezpieczny przejazd.
W ogniu, jak alarmują myśliwi, zginęło też bardzo wiele dzikich zwierząt, które w tym rejonie chronią się ze swoimi młodymi. Mieszkańcy widzieli całe stada saren i dzików, które uciekały z rejonu objętego ogniem.
Policja i straż pożarna na Słowacji prowadzą dochodzenie, które ma wyjaśnić przyczyny tego wielkiego pożaru.
Nie ma dnia, żeby strażacy nie gasili płonących traw także w Polsce. Jak sami mówią, to walka z wiatrakami. Jeden pożar ugaszą, a już pojawia się kolejny. Tylko na Lubelszczyźnie straż pożarna wyjeżdża do gaszenia płonących trwa kilkadziesiąt razy dziennie. Od początku marca było to już blisko 2000 tysiące akcji.