​Premier Węgier Viktor Orban oświadczył, że liczy się z tym, iż w wyborach parlamentarnych 8 kwietnia w wielu lub wszystkich okręgach wyborczych przeciwko kandydatowi koalicji rządzącej może stanąć tylko jeden kandydat opozycji. Orban powiedział w Radiu Kossuth, że przedterminowe wybory burmistrza miasta Hodmezoevasarhely w ostatnią niedzielę "pełniły funkcję parlamentarnych prawyborów". W mieście tym niespodziewanie wygrał niezależny kandydat, którego poparły wszystkie partie opozycyjne, chociaż Hodmezoevasarhely to rodzinne miasto szefa kancelarii premiera, Janosa Lazara, który sam przez długie lata był tu burmistrzem.

REKLAMA

Szef rządu oświadczył, że partie opozycyjne być może nawet zawarły już "pakt", zgodnie z którym przeciwko antyimigracyjnemu, narodowemu kandydatowi w okręgach wystartuje jeden proimigracyjny kandydat.

I dodał: Widzę tu w tle pieniądze George’a Sorosa. Ten amerykański finansista węgierskiego pochodzenia od miesięcy jest atakowany przez rząd węgierski, który zarzuca mu działania na rzecz sprowadzenia do Europy milinów nielegalnych imigrantów. Orban twierdził w grudniu, że "siatka" Sorosa włączyła się w kampanię wyborczą na Węgrzech.

Premier ostrzegł, że jeśli Węgry staną się "krajem imigracyjnym", zapanuje "terror, kobiety i dzieci nie będą już bezpieczne, nasza tożsamość kulturowa zostanie osłabiona i powoli zniknie".

Przypomniał, że Polska, Czech, Słowacja i Węgry, a także Austria i Bawaria odrzucają politykę migracyjną UE. Atakują Polskę, zarówno Niemcy, jak i Bruksela (...), bo jeśli (Polska) się osłabi, to osłabi się cała Europa Środkowa i tym sposobem osłabi się sprzeciw Europy Środkowej wobec imigracji - oświadczył.

Po wyborach w Hozmezoevasarhely w szeregach opozycji zaczęły się mnożyć apele o zjednoczenie sił przed wyborami. Niektóre partie, jak Polityka Może Być Inna (LMP) - która jeszcze niedawno obstawała przy samodzielnym starcie w wyborach - zaczęły deklarować gotowość do współpracy z innymi siłami opozycji. Nie doszło jednak na razie do utworzenia zjednoczonego frontu.

Choć zdaniem węgierskich analityków wystawienie jednego opozycyjnego kandydata we wszystkich jednoosobowych okręgach wyborczych nie jest możliwe, to gdyby się to udało choćby częściowo, opozycja mogłaby zapobiec uzyskaniu przez koalicję rządzącą większości 2/3 miejsc w parlamencie. Politolog Gabor Toeroek wspomniał nawet, że gdyby udało się stworzyć w 40-50 okręgach sytuację podobną do Hodmezoevasarhely, byłoby możliwe zapobieżenie uzyskaniu przez obóz rządzący większości absolutnej.

Koalicja konserwatywnego Fideszu i Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej (KDNP) zdecydowanie prowadzi w sondażach przedwyborczych, choć niektóre badania wykazały pewien spadek jej poparcia w ostatnich miesiącach.

Według opublikowanego w czwartek sondażu ośrodka Szazadveg koalicja Fidesz-KDNP utrzymuje ogromną przewagę nad opozycją. Wśród wyborców pewnych swoich preferencji i deklarujących chęć udziału w wyborach chce na nią głosować 53 proc. ankietowanych, poparcie dla Jobbiku wynosi 14 proc., dla lewicowej koalicji Węgierskiej Partii Socjalistycznej i partii Dialog 11 proc., dla LMP 8 proc., a dla Koalicji Demokratycznej byłego premiera Ferenca Gyurcsanya 6 proc.

Koalicja Fidesz-KDNP rządzi na Węgrzech od 2010 roku, kiedy to pokonała skompromitowanych skandalami korupcyjnymi i złym zarządzaniem socjalistów. W następnych wyborach w kwietniu 2014 roku koalicja Fidesz-KDNP uzyskała 44 proc. głosów, partie lewicowe w sumie 26 proc., a Jobbik - 21 proc.

W wyborach w jednej turze zostanie wyłonionych 199 posłów. Na Węgrzech obowiązuje mieszany system wyborczy. 106 posłów jest wybieranych w jednomandatowych okręgach wyborczych, a pozostałych 93 trafia do parlamentu z list partyjnych.

(ph)