"Mieszkam tu 20 lat i pierwszy raz rozmawiam z kimś o wyborach" - powiedział antenie Radia RMF24 Adam Jarniewski, autor bloga Poznaj Grenlandię. Gość Tomasza Terlikowskiego w ten sposób skomentował międzynarodowe zainteresowanie wyborami parlamentarnymi na Grenlandii. Wyjaśnił również, jak w ostatnim czasie zmieniał się stosunek mieszkańców do kwestii niepodległościowych, szczególnie w związku z niedawnymi wypowiedziami Donalda Trumpa.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Adam Jarniewski opisał nastroje panujące na Grenlandii, w związku z trwającymi wyborami parlamentarnymi. Na tej największej wyspie na świecie mieszka niecałe 57 tys. mieszkańców, którzy wybiorą 31 przedstawicieli do jednoizbowego parlamentu.
Ze względu na obecną sytuację geopolityczną, wybory spotkały się z większym zainteresowaniem za granicą. Nie jestem zaskoczony, ale pierwszy raz to się zdarza. Mieszkam tu 20 lat i pierwszy raz rozmawiam z kimś o wyborach. (...) Mnóstwo reporterów tu się pojawia - mówił autor bloga.
Według niego, szansę na wygraną w tych wyborach ma rządząca obecnie partia Inuit Ataqatigiit. Żadna partia nie może sobie pozwolić na powiedzenie, że nie jest za niepodległością (Grenlandii - przyp. red.). Inuit Ataqatigiit, na ile ja rozumiem, (...) (mówi - przyp. red.) żeby raczej spokojnie do tego podejść. Szczególnie w okresie tak ogromnych zawirowań geopolitycznych, jakie teraz mają miejsce - powiedział Jarniewski.
Gość Radia RMF24 wyjaśnił jak wyglądają opinie Grenlandczyków odnośnie kwestii niepodległości, szczególnie po wypowiedziach Donalda Trumpa o potencjalnym przejęciu wyspy. Na pewno Trump starał się wpłynąć na wyniki tych wyborów. Co rusz coś mówi tutaj też konsulat amerykański. (...) Amerykanie chcieliby chyba tej niepodległości jak najszybciej - zauważył autor bloga.
Jeżeli chodzi o Grenlandczyków, to wydaje mi się, że stosunek zmieniał się przez te ostatnie kilka miesięcy, od kiedy Grenlandia jest na ustach Donalda Trumpa. Ten stosunek do Ameryki pogarszał się. Grenlandczycy są coraz bardziej ostrożni, jeżeli chodzi o suwerenność i niepodległość - mówił Jarniewski.
Według niego, tylko jedna z partii ma w swoim programie wyborczym priorytet uzyskania niepodległości. Reszta z nich ma spokojniejsze podejście do tematu i woli się zająć bieżącymi, wewnętrznymi problemami wyspy. Sama wizja niepodległości jest też problematyczna, gdyż duży wkład w budżet Grenalandii ma Dania. Do tego należy uwzględnić mało zdywersyfikowaną ekonomię, w której 90 proc. eksportu stanowi rybołówstwo.
Myślę, że wielu mieszkańców Grenlandii liczy trochę na te minerały, które tutaj się chowają w ziemi. To mogłoby przynieść ekonomiczne korzyści, bo wiadomo, że chodzi głównie o sfinansowanie tego ogromnego terytorium, siedmiokrotnie większego od Polski, gdzie mieszka 56 tys. ludzi - powiedział gość rozmowy. Ich wydobycie wiąże się jednak z zapotrzebowaniem na wykwalifikowaną siłę roboczą i inżynierów górnictwa, których na wyspie brakuje.
Wśród mieszkańców Grenlandii istnieją obawy odnośnie potencjalnej destrukcji ekosystemu wyspy, gdyby wydobycie minerałów, pożądanych przez Donalda Trumpa, odbyło się kosztem przyrody. Tu była parę lat temu ogromna dyskusja, na przykład o kopalnie, gdzie biproduktem wydobywania miał być Uran. W ogóle nie chciano, tego ruszać, bo Grenlandczycy bardzo boją się o zniszczenie przyrody, z którą są bardzo blisko - powiedział Jarniewski.
Grenlandia jest powiązana z Danią od ok. 300 lat, stąd też pytanie o etniczność wyspy, nie ma oczywistej odpowiedzi. Praktycznie każdy Grenlandczyk ma trochę krwi europejskiej, trochę duńskiej, trochę krwi od wielorybników. Mówi się, że 10 proc. to są przybysze, a reszta to Grenlandczycy. Proszę jednak sobie nie wyobrażać, że wszyscy Grenlandczycy mają ciemne włosy i brązowe oczy, bo są także blondyni, blondynki i rudzi - zaznaczył autor bloga.
Grenlandczycy to są ludzie, którzy tu się urodzili albo się wychowali i chcą być Grenlandczykami. Te słowa Trumpa o kupowaniu Grenlandii czy wcielaniu jej w Stany Zjednoczone, bardzo oburzyły, obraziły (Grenlandczyków - przyp. red.) i zostały uznane za brak respektu wobec ludności - mówił Adam Jarniewski.
Opracowanie: Natasza Pankratjew