"Ściągniemy setki miliardów dolarów z ceł, (…) będziemy bardzo bogaci. Nie będziemy wiedzieli, co robić z takim ogromem pieniędzy, mówię ci!" - to pełne optymizmu słowa prezydenta USA Donalda Trumpa. W mniej radosnym tonie wypowiedział się jednak zapytany o możliwą recesję w USA, którą może wywołać polityka celna prowadzona przez jego administrację. "To okres przejściowy" - uspokaja. Przez okres spadków przechodzą jednak amerykańskie parkiety. Indeksy tracą po kilka procent.
Czerwień pojawiła się na Wall Street. Amerykańskie indeksy, które gromadzą największe potęgi za wielką wodą, potaniały o kilka procent. Tylko wczoraj aż o 4 proc. spadł NASDAQ Composite, który obejmuje ponad 3 tys. notowanych na tej giełdzie spółek.
NASDAQ Composite zasilają tacy giganci, jak Apple, Microsoft, nVidia czy Tesla. Szukając powodów tej czerwieni, która pokryła parkiety w USA, trzeba spojrzeć na ostatnie wydarzenia geopolityczne. Ale zacznijmy u źródła.
Powodem numer jeden spadków na NASDAQ czy NYSE to polityka handlowa Ameryki. Donald Trump nałożył w ostatnim czasie cła na trzy kraje: Meksyk, Kanadę oraz Chiny. Ale to zapewne nie koniec, bo lokator Białego Domu grozi palcem również Unii Europejskiej, która według niego "traktuje Stany Zjednoczone źle".
Jaki wpływ na amerykańską koniunkturę mają cła, które Trump sukcesywnie zachwala? Pojawiają się obawy o stabilność w wymianie handlowej czy ceny "ściąganych" do USA produktów. To może martwić konsumentów, którzy niejako będą "zmuszeni" do kupowania produktów wytworzonych w Stanach Zjednoczonych. A te niestety są często o wiele droższe niż zagraniczne odpowiedniki.
Amerykanie uwielbiają jednak drukować na swoich produktach flagę USA z podpisem "Made in USA" albo "Proudly made in USA", manifestują swoją dumę z wytworzenia termosów, narzędzi, obuwia i wielu innych produktów właśnie w kraju.
Nerwy widać na giełdach. Spadki indeksów takich jak S&P 500 (wczoraj -2,7 proc.) czy Dow Jones (-2,1 proc.) odzwierciedlają również obawy inwestorów. Firmy z sektorów zależnych od importu (np. motoryzacja, budownictwo) już notują straty, co obniża ogólny sentyment gospodarczy.
Telewizja Fox News zapytała w ostatnich dniach Donalda Trumpa o to, czy nie obawia się recesji, czyli zastoju w produkcji, spadku aktywności gospodarczej. Nienawidzę przewidywać takich rzeczy. (...) To okres przejściowy, bo to, co robimy, jest wielkie - odpowiedział. Na pokładzie samolotu zapytany przez dziennikarzy o to samo uznał, że już niebawem do amerykańskiej kasy popłyną setki miliardów dolarów z ceł. Nie będziemy wiedzieli, co zrobić z taką ilością pieniędzy, zobaczysz! - zapewniał.
Kanada i Meksyk zapowiedziały cła odwetowe na amerykańskie towary (np. whisky, wieprzowina, soja), co uderzy z kolei w eksporterów z USA, zwłaszcza w rolnictwie.
Unia Europejska również rozważa podobne kroki, gdy administracja Stanów Zjednoczonych zrealizuje swoje zapowiedzi z końca lutego. To może zmniejszyć eksport Ameryki, pogłębiając deficyt handlowy. A to wbrew intencjom Trumpa.
Spowolnienie globalnego handlu może też wywołać efekt domina, obniżając wzrost gospodarczy w USA, szczególnie jeśli dojdzie do eskalacji wojen handlowych.
Jednak zwolennicy Trumpa argumentują, że cła mogą wspierać krajową produkcję (np. stali czy dóbr konsumpcyjnych), jeśli firmy przeniosą fabryki do USA. Jednak proces ten wymaga czasu, a krótkoterminowe koszty przewyższają potencjalne zyski.
Jeśli firma przeniesie swoją produkcję do USA, to nie będzie żadnych ceł! - ogłaszał swoją fantastyczną "promocję" Donald Trump jakiś czas temu.
Po ostatnich geopolitycznych wydarzeniach, angażowaniu się Elona Muska w wybory w Niemczech (otwarcie popierał skrajnie prawicową partię AfD, która w wyborach zajęła drugie miejsce) i jego utyskiwaniu polskiemu ministrowi spraw zagranicznych Radosławowi Sikorskiemu, nazywając go "małym człowiekiem", który powinien siedzieć cicho - ceny Tesli zanurkowały. Ale to był tylko mały kamyczek do ogródka. Nurkowanie wyceny producenta aut elektrycznych widać od początku roku, gdy zaczęła się polityczna działalność Muska u boku Trumpa.
Od początku roku ceny akcji Tesli potaniały o prawie połowę (stan na 11 marca: -45 proc.). Na ratunek przyszedł jego polityczny ojciec, czyli Donald Trump, który zapowiedział, że "dziś rano kupi nową teslę, by okazać zaufanie i wsparcie dla Elona Muska, naprawdę wspaniałego Amerykanina". Pozostaje pytanie, czy wydanie kilkudziesięciu tysięcy dolarów na auto podniesie Teslę z kolan.