5 osób zginęło i 5 zostało rannych w ataku z broni maszynowej, do jakiego doszło w nocy w mieście Dniepr na Ukrainie. Zamachowiec to 20-latek, ukraiński żołnierz, który po wystrzeleniu serii uciekł z bronią. Został zatrzymany.
Do ataku doszło około 3 nad ranem na terenie państwowej fabryki broni w Dnieprze w czasie, kiedy żołnierze gwardii narodowej Ukrainy odbierali karabiny maszynowe.
W pewnym momencie jeden z nich - 20 latek - przeładował broń i wystrzelił serię w kierunku wartowników, raniąc łącznie 10 osób, z których 5 zmarło.
W mieście rozpoczęto policyjną operację Syrena. Alarmowo zwołano grupy policji i gwardii narodowej. Motywy napastnika nie są na razie znane. Na miejsce natychmiast pojechał dowódca gwardii narodowej - mówiła tuż po ataki Aliona Matviejeva, rzeczniczka ukraińskiego MSW.
W okolicach Dniepru ruszyły poszukiwania. Mężczyzna został zatrzymany po kilku godzinach pod Dnieprem we wsi Padgarodnieje. W czasie zatrzymania nie stawiał oporu. O jego obecności służby miała powiadomić jedna z mieszkanek.
20-latek miał przy sobie skradziony karabin maszynowy kałasznikowa, z którego nad ranem, podczas gdy odbierał broń - wystrzelił serię w kierunku swoich kolegów. Minister Spraw Wewnętrznych Ukrainy Denis Monastyrski zapowiedział już powołanie specjalnej komisji, która będzie wyjaśniać okoliczności tego ataku, oraz to, w jaki sposób Zatrzymany Artiom R. przeszedł badania komisji lekarskiej, kiedy trafił do armii i zezwolono mu na dostęp do broni. Szef resortu spraw wewnętrznych zapowiedział też konsekwencje kadrowe.