Kolejne spotkanie z przywódcą Korei Pł., Kim Dzong Unem odbędzie się już po wyborach do Kongresu USA rozpisanych na 6 listopada - oświadczył w środę prezydent USA Donald Trump. "Po prostu nie mógłbym teraz wyjechać" - wyjaśnił.
Trump rozmawiał z dziennikarzami o swych planach odnośnie do drugiego szczytu z udziałem przywódcy KRLD Kim Dzong Una w środę po południu, na pokładzie samolotu prezydenckiego Air Force One, którym udawał się do stanu Iowa dla uczestnictwa w republikańskim wiecu wyborczym.
Wcześniej we wtorek, podczas briefingu w Białym Domu Trump poinformował, że dyplomaci amerykańscy i północnokoreańscy pracują obecnie nad znalezieniem miejsca, gdzie mogłyby być przeprowadzone rozmowy na najwyższym szczeblu. Omawiamy trzy lub cztery różne lokalizacje szczytu, ale najprawdopodobniej nie będzie to Singapur - wyjaśnił.
Amerykański prezydent zaznaczył, że sekretarz stanu USA Mike Pompeo odbył w niedzielę "wspaniałe spotkanie" z Kim Dzong Unem. Pompeo rozmawiał w Pjongjangu na temat denuklearyzacji Korei Północnej i przygotowań do drugiego spotkania Trumpa i Kima.
Pierwszy historyczny szczyt odbył się 12 czerwca w Singapurze, na którym przywódca Korei Płn. zadeklarował wolę "całkowitej denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego" w zamian za złożoną przez prezydenta USA obietnicę udzielenia Północy gwarancji bezpieczeństwa. Od tamtej pory obie strony prowadzą negocjacje nuklearne, które nie przyniosły dotąd porozumienia w sprawie harmonogramu denuklearyzacji.
O tym, że przywódca Korei Płn. Kim Dzong Un wyraża chęć ponownego spotkania z prezydentem USA Donaldem Trumpem poinformował 20 września prezydent Korei Płd. Mun Dze In. Kim chciałby przypieczętować porozumienie ws. denuklearyzacji potencjału obronnego KRLD w zamian za zniesienie sankcji i pomoc gospodarczą, bez której nie będzie możliwy rozwój gospodarczy kraju - powiedział przywódca Korei Płd. na konferencji prasowej w Seulu, bezpośrednio po powrocie z trzydniowego szczytu z Kimem w Pjongjangu.
Przewodniczący Kim wyraził życzenie szybkiego zakończenia całkowitej denuklearyzacji i skupienia się na rozwoju gospodarczym - powiedział.
Kim wielokrotnie deklarował w tym roku skłonność do rezygnacji z broni jądrowej, m.in. na dwóch wcześniejszych spotkaniach z Munem oraz na historycznym szczycie z Trumpem w Singapurze w czerwcu br. Późniejsze negocjacje w sprawie szczegółów denuklearyzacji nie przyniosły jednak rezultatów.
W podpisanym w Pjonjangu w drugiej połowie września przez szefów obu państw koreańskich dokumencie Kim wyraził gotowość do podjęcia konkretnych kroków w kierunku denuklearyzacji, m.in. do zamknięcia ośrodka badań jądrowych w Jongbjon. Zobowiązał się też do permanentnego demontażu ośrodka testów silników rakietowych i wyrzutni rakiet w Tongczang-ri przy udziale międzynarodowych obserwatorów, choć w oświadczeniu nie określono zasad tej operacji.
Władze w Pjongjangu od początku naciskają na złagodzenie międzynarodowych sankcji gospodarczych, nałożonych na Koreę Północną w związku z jej zbrojeniami. USA żądają jednak, by reżim Kima przeprowadził najpierw "całkowitą, nieodwracalną i możliwą do zweryfikowania" denuklearyzację.
Samo ogłoszenie zakończenia wojny koreańskiej nigdy nie stanie się monetą przetargową, dla której KRLD zdecyduje się na denuklearyzację - napisała przed tygodniem Koreańska Centralna Agencja Prasowa (KCNA), dodając, że Pjongjang oczekuje symetrycznych działań USA.
Odnosząc się do planów zamknięcia ośrodka badań jądrowych w Jongbjon, gdzie znajduje się jedyny, północnokoreański, eksperymentalny reaktor jądrowy, agencja zaznaczyła, że jest to "kluczowy segment systemu obronnego KRLD".
Deklarując gotowość jego ewentualnej likwidacji podczas niedawnego szczytu z udziałem prezydenta Korei Płd. Mun Dze Ina, przyówdca KRLD Kim Dzong Un uzależnił ten krok od tego czy USA podejmą "analogiczne środki" - zaznaczono w komentarzu KCNA.
(nm)