Nie milkną echa zaobserwowania niezidentyfikowanych dronów nad bazami lotniczymi w Wielkiej Brytanii. Choć na razie nie wiadomo, kto nimi sterował, pojawienie się bezzałogowców dziwnie zbiegło się z ukraińskimi atakami zachodnią bronią w głąb terytorium Rosji.
W ubiegłym tygodniu niezidentyfikowane drony "odwiedziły" trzy bazy lotnicze we wschodniej Anglii. Mowa o bazach w Lakenheath, Mildenhall i Feitwell, oddalonych od siebie o kilka kilometrów. Choć formalnie są one własnością Royal Air Force, czyli sił powietrznych Wielkiej Brytanii, to korzysta z nich amerykańskie lotnictwo.
Media przypominają, że w Lakenheath stacjonuje 48. Skrzydło Myśliwskie Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych, które stanowi fundament ich potencjału bojowego w Europie, w Mildenhall 100. Skrzydło Tankowania w Powietrzu, zaś Feitwell to ośrodek mieszkalny, edukacyjny i usługowy.
Pierwsze bezzałogowce zauważono 20 listopada, a kolejne pięć dni później. Służba prasowa amerykańskich sił powietrznych w Europie (USAF in Europe) przekazała, że zarówno w poniedziałek, jak i w nocy w pobliżu trzech baz lotniczych zaobserwowano różną liczbę dronów. Rzecznik USAF in Europe zapewnił, że "bezzałogowce nie wpłynęły ani na mieszkańców, ani na infrastrukturę i nie zostały zidentyfikowane jako wrogie".
Sprawa jest jednak poważna. Dotychczas nie wiadomo, jakie to były drony, kto nimi operował, ani jaki był ich cel. Brytyjski urzędnik powiedział jednak dziennikarzom "Wall Street Journal", że "ich wygląd jest uznawany za podejrzany".
Latanie bezzałogowcami nad jednostkami wojskowymi w Wielkiej Brytanii jest surowo zabronione - takie działanie jest traktowane jako przestępstwo, dlatego sprawą zajęli się śledczy. "WSJ" przekazał również, że brytyjskie siły zbrojne wysłały dodatkowy personel do ochrony swoich baz lotniczych. Brytyjska armia poinformowała ponadto, że w dochodzeniu pomaga jednostka sił powietrznych zajmująca się zwalczaniem dronów, do czego wykorzystuje m.in. sprzęt do zakłócania.
Choć o dronach nic na razie nie wiadomo, to zauważono, że pojawiły się one w pobliżu baz lotniczych tuż po ukraińskich atakach zachodnimi pociskami w głąb Rosji - pisze niezależny rosyjski portal The Moscow Times.
Bezzałogowce po raz pierwszy zaobserwowano po tym, jak siły ukraińskie w nocy 19 listopada przeprowadziły swój pierwszy atak rakietowy na terytorium Rosji za pomocą pocisków ATACMS, trafiając w arsenał broni w pobliżu Briańska w graniczącym z Ukrainą obwodzie briańskim.
Następnie Kijów uderzył w miejscowość Marino w obwodzie kurskim. Prawdopodobnym celem brytyjsko-francuskich pocisków manewrujących Storm Shadow był obiekt należący do administracji prezydenta Rosji, a w nim podziemny punkt dowodzenia, w którym mogli się znajdować północnokoreańscy generałowie oraz dowódcy rosyjskich wojsk w obwodzie kurskim.
Do ataków na terytorium Rosji doszło po tym, jak Waszyngton wycofał swój sprzeciw wobec użycia pocisków amerykańskiej produkcji w odpowiedzi na udział żołnierzy Korei Północnej w walkach przeciwko Ukrainie.
O ile na razie nie sposób powiązać pojawienia się dronów nad bazami lotniczymi w Wielkiej Brytanii z Rosją, o tyle przedstawiciele brytyjskiego wywiadu ostrzegają i przypominają, że Kreml prowadzi operacje dywersyjne w całej Europie.
Niedawno nastąpił "oszałamiający wzrost" wysiłków destabilizacyjnych w całej Europie, koordynowanych przez rosyjski wywiad wojskowy. Zatrudnia (on) przestępców do podpaleń, aktów sabotażu, monitorowania obiektów wojskowych i ataków na polityków - powiedział na początku października Ken McCallum, dyrektor generalny MI5 - brytyjskiej Służby Bezpieczeństwa, odpowiedzialnej m.in. za ochronę kraju przed penetracją obcych służb wywiadowczych.
W szczególności GRU (Główny Zarząd Wywiadowczy Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej - przyp. red.) nieustannie dąży do wywoływania chaosu na brytyjskich i europejskich ulicach. Byliśmy już świadkami podpaleń, sabotażu i wielu innych zdarzeń. Coraz częściej dochodzi do niebezpiecznych incydentów - dodał.
Ostatnie wydarzenia, w których Europa widzi "rękę Moskwy", to m.in. udaremniony przez wywiady USA i Niemiec zamach na życie Armina Pappergera, prezesa przedsiębiorstwa Rheinmetall - największego w Europie producenta broni, który regularnie dostarcza Ukrainie pociski artyleryjskie (poinformowała o tym telewizja CNN).
W ubiegłym tygodniu Berlin poinformował, że dwa podmorskie kable telekomunikacyjne zostały zerwane "na skutek sabotażu". Musimy dojść do wniosku, nie wiedząc dokładnie, kto to zrobił, że jest to działanie hybrydowe - poinformował szef niemieckiego MON Boris Pistorius.